Stereotypy o weganizmie: weganizm to dieta

Stefan był weganinem. Jadł i jadł. Usta mu się nie zamykały. Pracowicie przeżuwał liście sałaty, skrzętnie chrupał marchew, łapczywie wysysał sok z pomarańczy, dopychał bananem (bez skojarzeń), ale ciągle chodził głodny. Strączki dawały wycisk jego jelitom, lecz nie dawał za wygraną. Próbował też korzonków i jagód. Chodził na grzyby.  Przed snem, zamiast baranów, liczył sobie wystające żebra.

Wróć. Stefan był weganinem. Jadł dostarczające pożywnego białka rośliny strączkowe, a pozostałe aminokwasy egzogenne dostarczał sobie ze zbóż. W jadłospisie ważne miejsce miały zielonolistne warzywa. Stefan nie zapominał o  orzechach i pestkach. Codziennie jadł też owoce. Z odrazą patrzył na tłuszcze nasycone i tłuszcze trans. Bilansował białko, węglowodany i tłuszcze nienasycone. Ważył się i mierzył co tydzień. Ćwiczył. Jego skóra była gładka, bicepsy twarde w dotyku, a brzuch płaski. Był Bogiem. No dobra, był nieśmiertelny.

Wróć. Stefan był weganinem. Miał gdzieś kalorie i składniki pokarmowe. Był obżartuchem, a przecież na diecie roślinnej najeść można się i to nieźle. Jadł ciasta, pączki, czekolady, cukierki, gofry, torty i lody. Uwielbiał wegańskie burgery. Wybrzydzał. Jego cera była w porządku, ale spodnie przestały się dopinać. Kupił następną parę i jadł dalej. Mieszkał w Warszawie, więc nawet nie musiał sobie tego wszystkiego sam przygotowywać. Kupował. Żałował trochę, że nie mieszka w Berlinie. Tam dopiero roślinożercy mieli używanie.

Wróć.  Stefan był weganinem. Dlaczego więc narracje kompulsywnie skupiają się na jedzeniu? Bo weganizm jest stereotypowo utożsamiany z dietą, a dieta roślinna sama obrasta we własne stereotypy: ma być albo uboga i niesycąca, albo związana ze zdrowym stylem życia, albo modna i wielkomiejska. Razem stereotypy te tworzą chmurę, która zasłania sedno sprawy – etyczny wymiar weganizmu.

Kto więc tak naprawdę jest weganinem? Weganinem/weganką jest osoba, która jest przeciwna eksploatacji zwierząt i okrucieństwu wobec nich i stara się wykluczyć w stopniu możliwym i wykonalnym wszystkie formy eksploatacji i okrucieństwa wobec zwierząt w związku z produkcją żywności, ubrań czy w jakimkolwiek innym celu; co za tym idzie promuje rozwój i wykorzystywanie alternatyw wolnych od składników odzwierzęcych i niezwiązanych ze zwierzętami, które to alternatywy są korzystne dla ludzi, zwierząt i środowiska. W taki sposób definicja weganizmu oficjalnie sformułowana przez The Vegan Society w 1979 roku przekłada się na pojedynczego weganina lub wegankę.

Owszem, produkcja żywności jest na pierwszym miejscu. Stąd zapewne skojarzenie weganizmu z dietą, ale widać równocześnie, że jest to tylko jeden z wielu elementów, których wspólnym mianownikiem jest eksploatacja zwierząt. Zwierzęta są wykorzystywane, krzywdzone i zabijane z premedytacją (w przeciwieństwie do przypadkowego zranienia czy zabicia) nie tylko w produkcji mięsa, mleka i jajek, ale także w powiązanej produkcji skór i wełny, oraz w produkcji futer a nawet jedwabiu.

Jest też wiele przykładów eksploatacji w przemyśle rozrywkowym i hobbystycznym: pokazy tresury lwów, słoni czy koni w cyrkach, pokazy tresury delfinów i orek w wodnych parkach rozrywki, tresura koni do jazdy konnej, wyścigi koni i chartów, gonienie byków w Pampelunie, korrida czy rodeo. Zwierzęta są też tresowane do filmów (owczarki niemieckie w „Czterej Pancerni i pies”, prosięta, psy, szympansica Chrissy i inne szympansy w „Babe 2: pig in the city”).

Eksploatacja dotyczy zarówno zwierząt udomowionych jak też zwierząt dzikich, szczególnie ryb w rybołówstwie. Istnieje także cały sektor hodowli zwierząt domowych, których cechy fizyczne i psychiczne mają być podporządkowane naszym gustom i celom: przede wszystkim psy kanapowe, salonowe, wystawowe i użytkowe, a także koty, króliki czy fretki o różnej długości i kolorze sierści. Miłośnicy ras  przyjmują do wiadomości lub puszczają mimo uszu, że wzorzec rasy bywa szkodliwy dla zwierząt go spełniających (począwszy od długich tułowi na krótkich nogach jamników, poprzez spłaszczone twarzoczaszki persów i buldogów, do ras dużych i miniaturowych). Oczywiście zwierzęta są też eksploatowane w testach składników i produktów (np. kosmetyki) oraz w badaniach biomedycznych.

Produkcja żywności jest wymieniona jako pierwsza, bo jest to sektor, który eksploatuje największą liczbę zwierząt. W skali globalnej jest to 60 miliardów zwierząt lądowych rocznie (głównie kury, potem indyki, świnie, krowy, owce, kozy). Jeśli chodzi o ryby, to albo są one łapane w sieci w morzach i oceanach, albo hodowane na fermach. Nie ma dokładnych danych dotyczących liczby tych zwierząt zabijanych rocznie. Są tylko szacunki produkcji w tonach. W statystykach FAO ryby, skorupiaki i mięczaki są umieszczone razem, a ich “produkcja” jest podzielona na rybołówstwo i akwakulturę.

W 2014 roku, rybołówstwo było odpowiedzialne globalnie za blisko 93,5 mln ton zabitych zwierząt, zaś akwakultura blisko 74 mln ton. Dorsze bałtyckie średnio ważą około 2kg, karpie są zabijane, gdy osiągają wagę około 2kg, łososie dorastają do 24 kg, tuńczyki błękitnopłetwe – 350 kg. Dzięki znajomości średniej masy ciała i liczby ton poszczególnego gatunku można obliczyć średnią liczbę ryb danego gatunku zabitych rocznie.  W Polsce zwierząt lądowych zabija się około 800 milionów rocznie. Podobnie jak w skali globalnej, większość tej liczby stanowią kurczęta (tzw. brojlery zabijane w wieku około 6 tygodni) oraz kury (z ferm jajczarskich wysyłane do rzeźni w wieku 1-2 lat).

Weganizm jest kojarzony z dietą nie tyle z powodu skali eksploatacji zwierząt w przemyśle spożywczym, o której często nie mamy pojęcia, ile z prostego względu, że jedzenie jest czynnością, którą wykonujemy bardzo często. Jemy posiłki parę razy dziennie, zakupy spożywcze robimy parę razy w tygodniu, niektórzy z nas codziennie gotują, inni chodzą regularnie do stołówek, barów i restauracji. Częstotliwość kupowania produktów spożywczych, przygotowywania dań i myślenia o jedzeniu jest nieporównywalnie większa od częstotliwości kupowania butów i płaszczy czy decydowania się na jakiś rodzaj rozrywki.

Ograniczanie weganizmu do diety jest nie tylko niezgodne z rzeczywistością (Stefan, który jest na diecie roślinnej ale kupuje skórzane buty, wełniane swetry i kurtki z futrzanym obszyciem nie jest weganinem), ale utrudnia zrozumienie o co w weganizmie chodzi. Weganizm utożsamiony z dietą wrzuca się do worka z witarianizmem, frutarianizmem, dietą bezglutenową, dietą wg grupy krwi, dietą paleo czy dietami odchudzającymi albo zapewniającymi wieczne zdrowie i młodość. Staje się on wtedy jedną z opcji, którą dobieramy według własnych upodobań lub obsesji albo z polecenia guru żywieniowych.

Skupianie się na diecie może opóźnić lub zniwelować zainteresowanie kwestiami etycznymi, czyli eksploatacją zwierząt.  Pominięcie rozmowy o wykorzystywaniu i zabijaniu zwierząt i zastąpienie jej roztrząsaniem listy składników skojarzy weganizm z religią, szczególnie z koszernością, i ustawi weganizm jako jeszcze jeden sposób odżywiania. Dziś zjem schabowego w restauracji z tradycyjną polską kuchnią, jutro pójdę ze znajomymi do restauracji wietnamskiej, a w weekend zajrzymy do wegańskiego baru na roślinnego burgera.

Wegańska restauracja stanie się wtedy kolejną propozycją kuchni „etnicznej”, której możemy sobie próbować, od której możemy stronić, lub którą tolerujemy u naszych znajomych. Kuchenna część poranka w komercyjnej stacji TV wita specjalistę od kurzej wątróbki, a za 15 minut zaprosi do stołu blogerkę, która zrobi roślinną wersję tego dania.

Weganizm nie jest alternatywnym stylem życia czy kulturową odmianą kuchni. Jest sprzeciwem wobec eksploatacji zwierząt. Postuluje wziąć na poważnie to, co większość z nas już dawno temu przyznała – nie można zadawać niepotrzebnego cierpienia zwierzętom; nie można zabijać zwierząt bez ważnego powodu. Dość dobrze radzimy sobie z tym przekonaniem, gdy oczami wyobraźni w miejscu „zwierzęcia” postawimy psa czy kota (choć jak widać w przypadku hodowli i handlu zwierzętami domowymi pozostaje wiele do życzenia).

Weganizm wynika z dość prostego założenia: na eksploatację nie zasługuje żadne zwierzę, które myśli, czuje i chce żyć. Założenie to idzie w parze z wnioskiem: dopóki mam wybór, nie przykładam ręki do eksploatacji zwierząt.

Czytaj/oglądaj więcej: