Myślistwo vs cywilizowana ochrona zwierząt?
Hubertus to święto myśliwych organizowane na przełomie października i listopada. Hubertus w Węgrowie – to po raz kolejny sojusz ołtarza z tronem. Impreza, podczas której Kościół Katolicki dał wsparcie i oprawę dla wydarzenia zorganizowanego przez Państwo (Lasy Państwowe) i wizytowanego przez polującego Ministra Środowiska, który właśnie w tym miejscu przyjął od własnej córki ślubowanie na myśliwego.
Współpraca Kościoła i Państwa była tu tak ścisła, że nie dało się jednego odseparować od drugiego. Hubertusa rozpoczęła modlitwa do Św. Huberta pod przewodnictwem księdza, który jest członkiem Polskiego Związku Łowieckiego (działającego na podstawie Ustawy Prawo Łowieckie), zaś mszę hubertowską w kleszcze wzięły przemówienia osób należących do władzy ustawodawczej i wykonawczej: Wicemarszałkini Senatu Marii Koc i Ministra Środowiska Jana Szyszki. Jeśli chcemy rozdziału Państwa od Kościoła, to Hubertus jest jedną z tych imprez, których w kalendarzu urzędników państwowych widzieć nie powinniśmy.
Myślistwo w lesie i w ustawie
Myślistwo to zabijanie zwierząt. Oczywiście myśliwi dokarmiają zwierzęta, a nawet kupują je z hodowli i wypuszczają do lasu (na chwilę lub dłużej), ale ostatecznie zwierzęta te zabijają. I nawet jeśli wśród zwierząt tych zdarzą się stare i chore (odstrzał sanitarny) lub zagrażające (w mniej lub bardziej dyskusyjnym stopniu) ludziom, jak dziki w rozrastających się miastach, to myśliwi zabijają także dużo zwierząt młodych, zdrowych i dorodnych. Skądś się przecież bierze smaczne mięso oraz okazałe trofea, o które myśliwi prowadzą zażarte spory, gdy nie ma pewności, kto jest autorem śmierci zwierzęcia. Rozstrzyganiu tych, jakże ważnych, sporów poświęcony jest cały rozdział stosownego ministerialnego rozporządzenia dotyczącego wykonywania polowań.
Choć myślistwo to zabijanie, próżno go szukać w celach łowiectwa wymienionych przez Ustawę Prawo Łowieckie:
1) ochrona, zachowanie różnorodności i gospodarowanie populacjami zwierząt łownych;
2) ochrona i kształtowanie środowiska przyrodniczego na rzecz poprawy warunków bytowania zwierzyny;
3) uzyskiwanie możliwie wysokiej kondycji osobniczej i jakości trofeów oraz właściwej liczebności populacji poszczególnych gatunków zwierzyny przy zachowaniu równowagi środowiska przyrodniczego;
4) spełnianie potrzeb społecznych w zakresie uprawiania myślistwa, kultywowania tradycji oraz krzewienia etyki i kultury łowieckiej
Ustawowe cele łowiectwa brzmią bardzo pozytywnie, nieprawdaż? Jak miłe sercu mamy tu skojarzenia: ochrona zwierząt i przyrody, poprawa warunków bytowania zwierząt, tradycja, kultura a nawet etyka łowiecka. W równie pozytywnym tonie zrelacjonowano święto myśliwych na stronie Ministerstwa Środowiska. Napisano, że Hubertus odbył się pod nazwą „Zdrowa żywność z polskich lasów i polskiej wsi”. Przytoczono też słowa Ministra Jana Szyszki, że „polskie łowiectwo od lat zajmuje się racjonalnym gospodarowaniem zasobami przyrodniczymi i ich ochroną”. No proszę.
Zwierzęta łowne czekają na złowienie
Mała rysa w całej tej pozytywności pojawia się dopiero wtedy, gdy kątem oka dostrzegamy, że Ustawa Prawo Łowieckie nazywa zwierzęta nieudomowione, które ma przecież chronić „zwierzętami łownymi” (czyżby czekały w lesie na złowienie?), i gdy zauważamy, że pośród celów łowiectwa wymienia się uzyskiwanie trofeów (owszem, jelenie same zrzucają poroże, ale nie z fragmentem czaszki – a takie właśnie niejadalne pozostałości zwierząt służą jako pamiątka i dowód udanego polowania).
W Ustawie Prawo Łowieckie słowo „zabijać” pojawia się tylko raz, gdy zakazuje się zabijania zwierząt „łownych” w celach niezwiązanych z polowaniem. Ustawa ostrzega: jeśli nie jesteś myśliwym, nie ruszaj zwierząt, które czekają, aż to właśnie myśliwy wyrazi zainteresowanie ich ochroną lub regulacją i po polowaniu zaopiekuje się pozyskanym trofeum.
Ustawa precyzuje, że zakazowi zabijania zwierzyny nie podlegają: polowania, odłowy, sprawdziany pracy psów myśliwskich, a także szkolenia ptaków łowczych i psów myśliwskich organizowane przez Polski Związek Łowiecki („zwierzyna” = zwierzęta dzikie i przeznaczone do polowania). Skoro zakazowi nie podlegają, znaczy, że w ramach takich czynności wolno zabijać. No wreszcie, w trochę pokrętny sposób, przyznano, że w myślistwie jednak dochodzi do zabijania zwierząt, pardon, zwierzyny.
Myślistwo, jeździectwo, myśliwskie psy
Warto zwrócić uwagę na ten fragment o dozwolonym zabijaniu, bo pokazuje on, że środowisko myśliwych ma bliskie relacje ze środowiskiem hodowców psów „myśliwskich” (Klub Szpiców Polskiego Związku Łowieckiego, Klub Teriera, a nawet Związek Kynologiczny w Polsce mieli swoje stoiska na Targach Łowieckich Hubertus 2017).
Dodatkowo, Hubertus jest nie tylko świętem myśliwych rozpoczynających jesienno-zimowy sezon polowań odbywanych na piechotę (po wjechaniu samochodami do lasu), ale także jeźdźców, którzy z kolei tym świętem zamykają sezon jeżdżenia na koniach. Czym zamykają? Tak zwaną pogonią za lisem, czyli konkurencją polegającą na grupowej jeździe na koniach w pogoni za jeźdźcem, który ma przyczepiony do siebie ogon lisa.
Podobno zabawa to bezkrwawa. Lisy jednak nie zrzucają ogonów tak jak jelenie poroże, zatem lisi ogon pochodzi najpewniej ze zwierzęcia upolowanego przez myśliwych, ewentualnie zabitego na lisiej fermie. Hubertus jeździecki wpisuje się w poparcie dla myślistwa, nie mówiąc już o tym, że samo jeździectwo to używanie zwierząt dla przyjemności, której zapleczem jest hodowla, handel i tresura, a w tym wszystkim także zwierzęta, które się „zużyły”albo nigdy nie stały się pożyteczne (część koni, które już nie nadają się do hodowli ani do jeździectwa, ani nawet do szkółki czy hipoterapii kończy w rzeźni).
Nie zabijajcie zwierząt*, nie* polujcie* zbiorowo* tylko* na dzikie* zwierzęta* na ptaki* na zające* na niezagrożone gatunki* na moim terenie*
(*Niepotrzebne skreślić)
W Polsce ostatnio coraz częściej słychać o działaniach aktywistycznych przeciwko myślistwu. Działania te przybierają różną formę. Są oczywiście ludzie, którzy chcieliby całkowitej likwidacji myślistwa, bo nie chcą, by zabijane były (dzikie) zwierzęta. Aktywiści tacy demonstrują przy okazji targów myśliwskich, a także chodzą do lasu utrudniając tym samym lub uniemożliwiając wykonywanie polowania.
Część działań nie występuje przeciwko myślistwu jako takiemu, lecz jest nakierowana na reformę typu welfare (podobnie jak w chowie zwierząt gospodarskich), która miałaby polegać na wyeliminowaniu najbardziej okrutnych z punktu widzenia działaczy praktyk, np. zakazać polowań zbiorowych (Kampania informacyjna Nie podaję ręki myśliwym), czy wprowadzić zakaz polowania na ptaki (kampania Niech Żyją).
Część działań przyjmuje kształt ochrony gatunkowej – postuluje się objęcie ochroną konkretnych gatunków, które zdaniem działaczy nie wymagają tzw. regulacji, np. wprowadzenie ochrony zajęcy, które mają „wystarczająco” wielu wrogów naturalnych.
Niektóre postulaty dotyczą wyłącznie kwestii ochrony środowiska, np. zakaz używania nabojów z ołowiem. Są też postulaty, a nawet sprawy wygrane w sądzie, by ograniczyć wolność myśliwych do polowań na prywatnych terenach, gdzie jest ustanowiony obwód łowiecki, a gdzie właściciel polowań sobie nie życzy (Monika Sznajderman i Andrzej Stasiuk zaskarżyli decyzję o wyznaczeniu obwodu łowieckiego na ich terenie i sąd przyznał im rację).
Zwolennicy i przeciwnicy czego?
Jak widać, ludzie mający złe zdanie na temat myślistwa są grupą dość zróżnicowaną. Przeciwnicy eksploatacji zwierząt stanowią tylko część tego środowiska i podejrzewam, że jest to niewielki odsetek. Należy bowiem dostrzec różnicę pomiędzy: (a) ochroną gatunkową, (b) sprzeciwem wobec okrucieństwa, (c) sprzeciwem wobec zabijania dzikich zwierząt i wreszcie (d) sprzeciwem wobec eksploatacji zwierząt/ traktowania zwierząt jak zasobów czy surowca.
Ochrona gatunkowa
Zwolennicy ochrony gatunkowej sprzeciwiają się zapędom myśliwych o tyle, o ile uważają polowania za zagrożenie dla istnienia gatunku. Innymi słowy, jeśli takiego zagrożenia nie dostrzegają uważając populację danego gatunku za wystarczająco dużą, to zabijanie zwierząt tego gatunku przez myśliwych im nie przeszkadza. Zwolennicy ochrony gatunkowej bardziej interesują się pojęciami bioróżnorodności, równowagi w przyrodzie, albo tzw. zrównoważonego rozwoju, czy zrównoważonego rybołówstwa, które też jest formą polowania (patrz porady WWF „Jaka ryba na obiad” czy poradnik Greenpeace „Dobra ryba”).
Czy jednak zwierzęta, których populacja ma się dobrze, mają mniejszy zapał do życia, mniej cierpią i dlatego są „dobrą rybą na obiad”? WWF alarmuje, by nie strzelać do łosi, ale nie ma żadnej kampanii przeciwko myślistwu. Właśnie dlatego, że troszczy się nie o zwierzęta, lecz o gatunki. Zginie jeleń – nie ma sprawy, zginie łoś – podnosimy alarm, bo populacja może ulec zachwianiu.
Okrucieństwo
Przeciwnicy okrucieństwa zazwyczaj nie kwestionują zabijania zwierząt ani ich eksploatacji. To najczęściej zwolennicy reform dobrostanowych (welfare), których celem ma być eliminowanie najbardziej „okrutnych” praktyk z chowu i hodowli zwierząt. Okrucieństwo biorę w cudzysłów, bo najczęściej kojarzone jest ze skłonnością do zadawania cierpienia dla przyjemności, podczas gdy na fermach większość cierpienia i krzywdy zadaje się, bo taki jest biznesowy model, takie są wymogi konkurencji rynkowej i tak jest sformułowane prawo, które na to pozwala.
Powiedziałabym więc, że okrucieństwo się zdarza (zdarzają się sadyści) ale cierpienie i krzywda dzieją się regularnie i jak najbardziej legalnie w chowie klatkowym i bezklatkowym, transporcie i w rzeźniach. Przeciwnicy okrucieństwa mają problem z dostrzeżeniem systemowego charakteru zadawania cierpienia i krzywdzenia zwierząt, więc chętnie popierają różnego rodzaju kampanie, które mają to okrucieństwo (rzekomo incydentalne, wyjątkowe) wykrywać i usuwać ze skądinąd prawidłowo funkcjonującego systemu „właściwego” („ludzkiego”) wykorzystywania zwierząt. Tę strategię stosują także w odniesieniu do myślistwa sprzeciwiając się np. polowaniom zbiorowym czy polowaniu na ptaki.
Dzikie zwierzęta takie piękne
Przeciwnicy zabijania dzikich zwierząt, którzy równocześnie korzystają z eksploatacji zwierząt udomowionych kupując i jedząc mięso zwierząt lądowych i ryb, nabiał, jaja, a także nosząc skórę i wełnę, czasem (choć rzadziej) futro, stanowią grupę, których motywacja wydaje się przedmiotowa, estetyczna – dzikie zwierzęta (podejrzewam) jawią im się jako piękny element przyrody, podobnie jak piękne drzewa czy kwiaty i stanowią dla nich pewien zasób, z którego powinni móc korzystać wszyscy (oglądając) a nie tylko niektórzy (zabijając i zjadając).
Nie wykluczam oczywiście, że przeciwnicy zabijania dzikich zwierząt mogą swoje motywacje artykułować inaczej, lub mieć w zanadrzu jeszcze inne powody. Niemniej, ich postawa wydaje się mi bardzo niekonsekwentna a empatia bardzo wybiórcza, podobnie jak podejście do krzywdzenia zwierząt.
Eksploatacja zwierząt
Jest wreszcie grupa ludzi, którzy są przeciwni eksploatowaniu jakichkolwiek zwierząt, dzikich czy udomowionych. Nie chcą ich traktować jak zasoby, surowce, bądź maszynki do produkcji wrażeń estetycznych czy kulinarnych. Starają się unikać produktów pochodzących z eksploatacji zwierząt. W praktyce oznacza to dietę roślinną, odzież bez skóry, wełny czy futra, w miarę możliwości kosmetyki inne produkty bez składników odzwierzęcych i nietestowane na zwierzętach. To zwolennicy praw zwierząt, weganie.
Przyglądając się tym grupom widać, że dopiero ogólny sprzeciw wobec eksploatacji zwierząt jest jakościowo zdecydowanie różny od przyzwolenia w takiej lub innej formie na eksploatację zwierząt, zaś myślistwo jest jedną z wielu form takiego przyzwolenia. Przeciwników eksploatacji zwierząt jest wciąż mało, bo wychowujemy się w społeczeństwie, gdzie od dziecka uczymy się, że eksploatacja taka jest w porządku.
Oczywiście nauka nie przebiega w taki bezpośredni i brutalny sposób, bo zazwyczaj nie musimy konfrontować się z przemocą, która jest niezbędna do tego, byśmy mogli kupować i konsumować jajka, nabiał i mięso, czy nosić odzież ze skóry, wełny czy futra. Jesteśmy nauczeni i przyzwyczajeni do korzystania z tych produktów, a że sami nie musimy tej przemocy stosować, to tym łatwiej jest nam nie przyjmować do wiadomości jej istnienia, nawet jeśli gdzieś na krawędzi naszej świadomości zaczną przemykać niepokojące treści i obrazy. Łatwo jest taki związek między naszym stylem życia a krzywdą i przemocą wobec zwierząt po prostu wyprzeć, oddalić i równocześnie cieszyć się swoją sympatią i pozytywnymi odruchami do zwierząt, z których krzywdy nie czerpiemy korzyści – psami i kotami. Być może im silniejsze wyparcie naszego udziału tym mocniejszy sprzeciw wobec rzeźników, myśliwych i naukowców eksperymentujących na zwierzętach. Oprócz „bezprzemocowego” korzystania z eksploatacji zwierząt jaką i my uprawiamy, osobiście zadają przemoc.
Do rzeźników siłą rzeczy możemy mieć stosunek co najwyżej ambiwalentny – w końcu, choć robią coś nieprzyjemnego, z ich usług korzystamy. Do eksperymentatorów stosunek możemy mieć całkiem negatywny, jeśli uważamy, że nauka może radzić sobie bez eksperymentów na zwierzętach (tu zdania są podzielone jak miałaby taka nauka wyglądać w praktyce). Natomiast do myśliwych możemy zionąć nieograniczoną nienawiścią, bo oni w świetle dnia (choć w rzeczywistości niekoniecznie) pokazują na czym polega przemoc i zabijanie i czynią to zwierzętom, wobec których nie nauczyliśmy się mieć kulinarnych skojarzeń.
Ta otwarta przemoc nie pasuje do naszego „cywilizowanego” świata, gdzie takie rzeczy owszem się robi, ale cudzymi rękami, a jeśli się mówi, to w sposób zaowalowany lub z dystansującym humorem. Myślistwo zaś jest takie prostackie, ordynarnie dosłowne, bez cudzysłowu, z kiepskim żartem i bez zasłony (choć i ono ma zestaw swoich rytuałów, swój język, podobnie zniekształcający rzeczywistość przemocy wobec zwierząt jak język sztuki kulinarnej, swoje gadżety, muzykę i stroje).
Ustawa Prawo Łowieckie i Ustawa o ochronie zwierząt
Przedstawiłam fragment Ustawy Prawo Łowieckie, która pośród celów łowiectwa nie wymienia zabijania zwierząt. To może dziwić, ale do czasu, kiedy bliżej przyjrzymy się także Ustawie o ochronie zwierząt, która zezwala na zabijanie ponad 800 milionów dzikich i udomowionych zwierząt lądowych i liczonych tylko w tonach ryb (to zdolne do odczuwania bólu i strachu kręgowce). Powtórzę: Ustawa o ochronie zwierząt zezwala na ich zabijanie. Nie gdy się męczą, chorują, ale gdy chodzi o zaspokajanie potrzeb człowieka, które – uwaga – człowiek może zaspokoić inaczej.
Potrzebujemy jeść? Oczywiście, ale posłużyć nam może dieta roślinna (odpowiednio ułożona zaspokoi zapotrzebowanie na składniki odżywcze, będzie smaczna i sycąca). Potrzebujemy ubrań? Materiałów z włókien naturalnych i syntetycznych jest bez liku. Skoro Ustawa o ochronie zwierząt nie chroni tych setek milionów zwierząt zabijanych, by zaspokajać nasze potrzeby, które możemy zaspokajać inaczej, to jaka to ochrona? Niewątpliwie chronimy nią nasz styl życia a także działalność gospodarczą. Ustawa o ochronie zwierząt jedynie reguluje eksploatację zwierząt (chroniąc do pewnego stopnia zwierzęta domowe). Myślistwo jest tylko jedną z form tej eksploatacji.
Refleksja
Niemniej jeśli staje się tak, a tak się staje, że zaczynamy łączyć podobne z podobnym i kojarzyć, że przemoc wobec świni, kury czy krowy nie jest niczym lepszym od przemocy wobec psa, kota, kuropatwy, dzika, jelenia lub łosia, to nieuchronnie przychodzi refleksja, że nie tylko myślistwo jest czymś złym ale i nasze polowanie na pyszny ser, super ciasta z jajkami czy skórzane ciuchy. Myślistwo nie jest anachronicznym wyjątkiem, prostacką przemocą w wysublimowanym i empatycznym społeczeństwie, które ceni sobie wysokie standardy postępowania ze zwierzętami.
Myślistwo swoim prostackim zabijaniem odsuwa zasłonę rzeźni, z której wszyscy korzystamy. Zamiast więc marnować energię na nienawiść do myśliwych, wykorzystajmy refleksję nad myślistwem do otrzeźwienia i odmówienia udziału w bardziej zakamuflowanych, ale nie mniej krzywdzących formach przemocy, których dowody zalegają na sklepowych półkach i na wieszakach.
Czytaj dalej:
- Relacja z Hubertusa jeździeckiego „Czas hubertusów”
- Gdzie znaleźć ustawy? Na stronie prawo.sejm.gov.pl I Ściągać tekst ujednolicony (zawiera nowelizacje, jeśli były)
- WWF radzi nad jakimi rybami nie trzeba się litować – „Ryba na obiad? – dokonaj zielonego wyboru! (2017)”
- Greenpeace też ma propozycję w tym temacie dla tzw. świadomych konsumentów (LINK)
- Legalne cierpienie i krzywda dzieją się na co dzień. I można sobie z tego żartować. W takiej ogólnopolskiej bazie ubojni drobiu zobaczymy rusynek kurczaka jak z animowanej bajki dla dzieci pokazującego gest „kciuk do góry”. Zdaje się, że reklamuje on śmierć swoich sióstr i braci. „Dobra Ryba – poradnik konsumencki (2014)”
- Dieta roślinna jest możliwa, a jeśli dobrze się ją ułoży, jest zdrowa, zapewni składniki odżywcze, a nawet pomoże w profilaktyce niektórych chorób. Takie jest stanowisko największej na świecie organizacji zrzeszającej dietetyków, amerykańska Academy of Nutrition and Dietetics „Vegetarian Diets Can Be Nutritious, Healthful, Environmentally Sustainable Choice: Updated Position Paper from Academy of Nutrition and Dietetics (2016r)”
- Roślinne jedzenie może być smaczne, sycące, kolorowe, aromatyczne i różnorodne. Pośród tysięcy przepisów każdy znajdzie coś dla siebie. Program Weganizm Spróbujesz? Stowarzyszenia Empatia
Katarzyna Biernacka
Zajmuję się prawami zwierząt i jestem weganką. Przez 10 lat (2006-2016) działałam w Stowarzyszeniu Empatia. Interesuję się krytycznym (oraz bezkrytycznym) myśleniem i psychologią społeczną. Prawa człowieka są dla mnie oczywistym punktem odniesienia w temacie praw zwierząt. Z wykształcenia jestem nauczycielką angielskiego. Od jakiegoś czasu, w ramach wolontariatu, uczę polskiego. Lubię pisać, czytać i mówić (kolejność tego lubienia bywa różna).