Chcesz jeszcze pospacerować? – o sprawczości zwierząt

[…]Christine jest świetnym piechurem. Ze swoim (zmarłym już) psim towarzyszem Juliusem potrafiła robić co dzień parogodzinne wyprawy. Zawsze uważała, że były to spacery Juliusa, jego najważniejsze chwile w ciągu dnia, w związku z czym, na ile to możliwe, powinna pozwalać mu decydować o trasie i długości spaceru, o tym czy będą się po drodze bawić, czy będzie pływał w rzece, itd. Julius zazwyczaj chodził bez smyczy i po prostu wskazywał drogę. Zdarzało się, że przystawał gdzieś na dłużej, żeby coś obwąchać. Gdy w tym czasie Christine docierała do miejsca, w którym należało zdecydować o dalszym kierunku spaceru, i wybierała niewłaściwą drogę, Julius zatrzymywał się dokładnie w miejscu podjęcia przez nią decyzji, siadał i czekał, aż Christine spojrzy za siebie, zrozumie, że popełniła błąd i wróci na trasę, którą tego dnia wybrał on. Innymi słowy, Julius nie tylko dokonywał wyboru trasy, ale także rozumiał, że to jego przywilej.

[Autorka książki „Tajemne życie psów”] Thomas dostrzegła istotne różnice indywidualne w zakresie zdolności poszczególnych psów [będących pod jej opieką], jak też ich preferencji dotyczących tego, jak i z kim pragnęłyby spędzać czas. Na ogół pozwalała psom swobodnie przechadzać się po ulicach Cambridge (stan Massachussets). Najlepiej radził sobie pod tym względem Mischa – urządzał nieraz długie eskapady, nigdy się nie gubił, omijał samochody i inne niebezpieczeństwa związane z życiem w mieście. Wielką miłośniczką wędrówek była również Maria, ponieważ jednak nie posiadała w ogóle zmysłu orientacji, gubiła się niemal zawsze, gdy nie było z nią Mischy. W końcu znalazła proste rozwiązanie: siadała na ganku czyjegoś domu i czekała, aż ktoś ją zauważy, sprawdzi oznaczenia na jej obroży i zadzwoni do Thomas, żeby ją odebrać. Okazało się to szybko strategią niezawodną, dlatego też Maria stosowała ją często. I jest to znów klasyczny przykład sprawczości zależnej. Maria uwielbia wędrówki, ponieważ jednak jest kompletnie pozbawiona zmysłu orientacji musi odnaleźć ludzi, którzy mogliby w jej życiu pełnić kluczową rolę wspomagającą, stanowiliby rodzaj rusztowania wspierającego jej autonomię.

Przykłady psów realizujących swoje psie zamiary z wydatną pomocą ludzi przedstawili w niedawno recenzowanej przeze mnie książce „Zoopolis” Sue Donaldson i Will Kymlicka. W swojej politycznej teorii praw zwierząt wykorzystali teorię obywatelstwa, by zaproponować dla zwierząt udomowionych status naszych współobywateli.

W tym właśnie kontekście napisali o sprawczości zależnej (dependent agency). Co znaczy to pojęcie? Sama sprawczość jest terminem używanym między innymi w psychologii i socjologii i oznacza zdolność do podejmowania intencjonalnych działań, aby zrealizować swoje cele. Natomiast sprawczość zależna oznacza realizowanie takich celów z pomocą pośrednika. W powyższych przykładach spacerujących psów, pośrednikami są ludzie.

Donaldson i Kymlicka podkreślają, że zwierzęta, które mają preferencje, interesy i pragnienia (pamiętajmy, że nie są to wszystkie zwierzęta), posiadają też sprawczość. Zwierzęta udomowione są zaś szczególnym przypadkiem. Udomowienie polegało bowiem, między innymi, na wzmocnieniu cech umożliwiających zwierzętom zaufanie człowiekowi, komunikowanie się z nim i kooperację. Dlatego oprócz sprawczości polegającej na samodzielnym realizowaniu swoich zamiarów (tam, gdzie to możliwe), zwierzęta udomowione zdecydowanie bardziej niż nieudomowione mogą przejawiać także sprawczość zależną, oczywiście pod warunkiem współpracy ze strony człowieka.

Donaldson I Kymlicka nie wymyślili pojęcia sprawczości zależnej. Adaptowali je na potrzeby swojej teorii praw zwierząt ze współczesnych teorii obywatelstwa osób niepełnosprawnych intelektualnie. Zwolennicy sprawczości zależnej mówią, że choć osoby niepełnosprawne intelektualnie  nie są w stanie samodzielnie realizować swoich preferencji, pragnień i planów, to dzięki bliskiej, opartej na zaufaniu i uważności, relacji z opiekunem, od którego zależą, mogą komunikować to, czego pragną i potrzebują, prowadząc w ten sposób do realizacji swojej sprawczości.

Teoretycy podkreślają, że każda osoba z niepełnosprawnością intelektualną, mimo niskiego IQ, ma prawo do wyrażania swojej woli i jej realizowania. Przeciwieństwem takiego zindywidualizowanego podejścia jest zaklasyfikowanie wszystkich osób niepełnosprawnych do jednorodnej grupy, wobec której realizuje się ogólne, z góry narzucone wytyczne opieki i ochrony. Donaldson i Kymlicka przekonują w „Zoopolis”, że zwierzęta udomowione mogą również korzystać z tak realizowanej sprawczości i mają do tego prawo.

Czy sprawczość i sprawczość zależna dotyczą tylko zwierząt domowych? Nie. Donaldson i Kymlicka przedstawiają też przykład krów wybierających rośliny do zjedzenia na pastwisku. Dodam, że w wielu schroniskach typu „sanctuary”, gdzie w godnych warunkach żyją zwierzęta uratowane przed eksploatacją, można zaobserwować jak wyrażają one i realizują swoje preferencje, komunikują swoje zamiary i chętnie korzystają w tym z pomocy człowieka. Chów na mleko, jaja czy mięso jest przeciwieństwem realizowania sprawczości zwierząt, bo w imię realizacji ludzkich celów zwierzętom odbiera się nie tylko możliwość realizowania pragnień i preferencji, ale też niejednokrotnie podstawowych potrzeb – ruchu, dostępu do światła, opieki nad potomstwem, dostępu do troskliwego rodzica czy unikania dyskomfortu i cierpienia.

Czy zwierzęta udomowione mogłyby realizować swoje pragnienia i zamiary w dowolny sposób? Czy o to chodzi autorom? Czy to w ogóle jest możliwe i wykonalne? Czy psy powinny być zawsze gotowe na głaskanie?  Czy koty powinny mieć możliwość łapania i zabijania ptaków? Czy psy powinny być puszczane luzem na samodzielne wędrówki? Czy powinniśmy pozwalać psom i kotom wybierać partnerów i dowolnie się rozmnażać? Z pewnością nie da się odpowiedzieć twierdząco na te wszystkie pytania.

Warto jednak pamiętać, że sprawczość i wolność w przypadku ludzi też jest ograniczona między innymi prawami innych, a także różnymi uwarunkowaniami społecznymi. Niemniej, temat sprawczości pozostaje bardzo ważny, bo stawia przed nami wyzwanie: zamiast twierdzić „ja wiem najlepiej, czego ci potrzeba”, nadstawiajmy uszy, otwierajmy oczy i próbujmy dostrzegać i umożliwiać sprawczość zwierząt. Zaczynając od prostych rzeczy, takich jak jedzenie, głaskanie i spacer. D&K metodą prób i błędów ustalili na przykład, że ulubionymi produktami ich psa Cody’ego są koper włoski, jarmuż i marchew. Czy wiecie, co lubią, a czego nie lubią zwierzęta, które są pod waszą opieką? Czy bierzecie to pod uwagę?

Oglądaj dalej: