Dlaczego Peter Singer pisze o weganizmie?

Ta książka jest nowa czy stara?

Kupując małą książeczkę „Why Vegan?” Petera Singera, wydaną w 2020 roku w serii Wielkie Idee wydawnictwa Penguin Books, byłam przekonana, że Singer napisał ją niedawno, aby przybliżyć szerokiej publiczności postulat weganizmu. Co za tym idzie, najwyraźniej miałam nadzieję, że Singerowi jest dziś bliżej do weganizmu niż kiedyś, gdy postulował raczej wegetarianizm.

Okazało się jednak, że w książce jest, co prawda, jeden nowy tekst (o Covid-19), ale poza tym, na „Why Vegan?” składa się wybór starych tekstów z różnych lat, poczynając od pierwszego ważnego artykułu Singera na temat zwierząt z 1973 roku, a kończąc na wspomnianym artykule o pandemii z 2020 roku.

Muszę przyznać, że ta formuła okazała się być ciekawa z historycznego punktu widzenia. Dała też wgląd w osobiste doświadczenia Singera, które sprawiły, że temat relacji człowiek -inne zwierzęta stał się dla niego ważny (czasem o ważnych zakrętach życiowych decyduje zwyczajny zbieg okoliczności!).

Niestety, jako wprowadzenie do weganizmu, książka ta moim zdaniem się nie sprawdza, bo wygląda na to, że pochodzi od osoby, która … sama do weganizmu specjalnie nie jest przekonana.

Seksizm, rasizm, gatunkowizm

Najbardziej znaną książką Petera Singera na temat stosunku człowieka do zwierząt pozaludzkich jest oczywiście „Wyzwolenie zwierząt” („Animal Liberation”) z 1975 roku. Czytając „Why Vegan?” dowiecie się, w jakich okolicznościach Peter Singer użył określenia „animal liberation” po raz pierwszy, kto był dla niego źródłem inspiracji i w jaki sposób wiążą się ze sobą angielski Oxford, Nowy Jork i Kanada.

Przeczytacie też atomowy wstęp do „Wyzwolenia zwierząt” z 1975 roku. I nie przesadzam, pisząc „atomowy”, bo muszę przyznać, że po latach wciąż ciarki chodzą mi po plecach, kiedy czytam ten mocny tekst. A zaczyna się on słowami: „Ta książka jest o tyranii człowieka nad zwierzętami pozaludzkimi.” i mówi o tym, że nasz stosunek do innych zwierząt wynika z głębokiego uprzedzenia, analogicznego do uprzedzeń wewnątrzgatunkowych, takich jak seksizm czy rasizm.

Robiąc to porównanie Singer od razu ustawia temat w obszarze etyki (nie indywidualnej wrażliwości czy sentymentalizmu) i postuluje poszerzenie horyzontów moralnych. Temat relacji z innymi zwierzętami powinniśmy więc ściągnąć z półki z napisem „hobby” i przestawić na właściwe miejsce w księgarni, bibliotece i własnej głowie.

Cierpienie chroniczne

Kto by pomyślał, że rozdział o brojlerach będzie dla mnie wstrząsający. Wiem o tym od lat, a jednak powrót do szczegółów eksploatacji uderza i nasuwa myśl, że takie opisy lub obrazy są potrzebne. Nie żeby wywoływać szybką (i równie szybko przemijającą) reakcję. Nie żeby epatować cierpieniem. Ale żeby uzmysłowić, czym jest bezwzględna eksploatacja. To, że odbywa się dziś na masową skalę, jest tylko podkręceniem starego zjawiska: uprzedmiotowienia czujących istot.

Wiem, że z jednej strony odruchem wobec takich opisów jest ucieczka w kierunku poprawiania tzw. dobrostanu. Dla mnie jednak, odpowiednio dawkowany, dobrowolnie przyjęty przez odbiorcę opis druzgoczących serce szczegółów jest przydatny, a czasem niezbędny, by skierować czyjeś myśli na weganizm. W „Why Vegan?”, oprócz rozdziału o kurczakach hodowanych na mięso znajdziecie też rozdział o rybołówstwie.

Pokrętna filozofia wegetarianizmu

Zacznijmy od definicji. Czym był wegetarianizm według Singera w 1998 roku? Nie do końca jest to jasne w tym tekście. Kiedy myślimy, że niejedzenie mięsa, Singer dorzuca jajka i mleko. Kiedy zaczynamy utożsamiać wegetarianizm z weganizmem, Singer krytykuje mięso i jajka pomijając mleko. Kiedy pisze o cierpieniu, mówi o chowie, o transporcie do rzeźni, a nie dorzuca samego zabijania (czyżby uważał, że jest bezbolesne?). Jest to dezorientujące i irytujące, a od doświadczonego filozofa oczekiwałabym większej ścisłości.

No dobrze, mamy, co mamy, co tylko przypieczętowuje moje wnioski: filozofii wegetarianizmu nie rozumiem. Z jednej strony Singer porusza kwestię rozproszonej odpowiedzialności: każdy z nas może być odpowiedzialny za małe działanie postrzegane jako neutralne, a które w połączeniu z podobnymi działaniami innych, sumuje się na czyjąś krzywdę. Z drugiej zaś Singer nie decyduje się wyraźnie i jednoznacznie wskazać, że ten argument pasuje nawet bardziej do kupowania jaj i mleka niż do kupowania mięsa. Przecież wielu ludziom łatwiej przychodzi usprawiedliwianie w taki sposób jedzenia właśnie nabiału i jaj. Mówią, że przecież krowa nie cierpi i nie umiera, kiedy ktoś ją doi, a kura nie cierpi i nie traci życia składając jaja.

Singer musi przecież wiedzieć, że zarówno selekcja hodowlana, jak i konkurencja rynkowa sprawiają, że krowy „mleczne” i kury „nioski” chorują i cierpią właśnie przez to, że traktuje się je jak turbo maszyny do produkcji mleka i jaj, nie mówiąc już o tym, że żyją krótko, również ze względów ekonomicznych.

Singer porusza też kwestię popytu i podaży, mówiąc, że w dużej społeczności, a w takich zazwyczaj żyjemy, swoim popytem stanowimy motywację dla sklepu do kontynuacji podaży. Dobrze schodzi kurczak, zamówimy więcej kurczaka. Dobrze schodzi tofu, zamówimy więcej tofu. W porządku, ale dlaczego wegetarianizm, a nie weganizm? Jak mówiłam, nie rozumiem.

Singer pisze, że „argument na rzecz wegetarianizmu jest najsilniejszy, kiedy postrzegamy wegetarianizm jako protest przeciwko naszemu wykorzystywaniu zwierząt jako zaledwie przedmiotów, które można eksploatować dla naszej wygody w dowolny sposób, który pozwoli nam mieć do nich tani dostęp”. Singer dodaje, że niewielki ułamek tych miliardów zwierząt zabijanych rocznie był traktowany za życia w sposób, który oznaczał poszanowanie ich interesów.

Znowu, jak zdarta płyta zapytam, dlaczego wegetarianizm (samo mięso), a nie weganizm (eksploatacja zwierząt ogółem)? Dlaczego tylko produkcja masowa dająca tani towar, skoro w mniej masowej zwierzęta też stają się przedmiotami eksploatowanymi dla naszej wygody (pomijam sytuacje, gdzie ludzie nie mają wyboru). No i samo zabijanie, ale o tym później.

Weganizm – niby tak, ale bez przekonania

Rozdział „Dlaczego weganizm” z 2007 roku jest rozczarowujący. Wolałabym coś mocniejszego.

Singer pisze, że nawet jeśli nie byłoby żadnego problemu z zabijaniem zwierząt dla smacznych produktów, to wciąż wspieralibyśmy rolnictwo odpowiedzialne za długotrwałe cierpienie zwierząt. Kurczaki hodowane na mięso, kury hodowane dla jajek, świnie, bydło mięsne, krowy mleczne. We wszystkich przypadkach – warunki, cierpienie fizyczne i psychiczne.

Singer wspomina, że oprócz kwestii traktowania zwierząt, jest jeszcze jeden silny argument za dietą wegańską – produkcja produktów odzwierzęcych oznacza marnotrawstwo zasobów, np. konieczność uprawy roślin paszowych i marnowanie ziemi. Dodatkowo, współczesnym problemem jest globalne ocieplenie. Dieta roślinna znacząco ogranicza emisje gazów cieplarnianych. Zgoda, argument ekologiczny wzmacnia argument etyczny.

Singer ostatecznie nie uważa, że dieta roślinna jest konieczna, bo można by na upartego spróbować szukać produktów, których wyprodukowanie odbyło się z poszanowaniem interesów zwierząt i zdaje się (znowu!) niebezpośrednio lekceważyć kwestię samego zabijania zwierząt. Twierdzi ostatecznie, że dieta roślinna jest po prostu łatwiejsza niż sprawdzanie, w jakich warunkach żyły zwierzęta, co jadły i jaki był ich wpływ na środowisko. Ciekawe, czemu ten wniosek wyciągnął dopiero w 2007 roku.

Niechętnie o zabijaniu

Trudno mi zrozumieć, dlaczego Singer zdaje się lekceważyć kwestię zabijania zwierząt. Odebranie życia jednostce, jaką jest czująca, myśląca istota, jest dla niej końcem wszystkiego, wszelkiego doświadczania. Jeśli Singer jest przeciwny zadawaniu cierpienia bez ważnego powodu, szczególnie z trywialnego powodu, jakim jest wygoda i smak, to dlaczego zdaje się ignorować odbieranie życia, jakby było nieistotne.

Odebranie życia jest nieodwracalne, tym bardziej więc powinniśmy raczej podchodzić do tematu pytając, czy nasze powody są na tyle ważne, by zrobić ten krok, który dla krowy, kury czy świni jest ostateczny. I by wchodzić jako konsument w przemysł, który robi to nieustannie i z premedytacją dziesiątkom miliardów zwierząt rocznie.

Nie tylko Covid-19

Refleksja nad prawdopodobnym pochodzeniem wirusa SARS-CoV-2 wywołującego chorobę Covid-19 łączy różne wątki – eksploatacji zwierząt, rasizmu i niebezpieczeństw, jakie też dla samego człowieka wywołuje eksploatacja zwierząt. Singer wraz ze współautorką artykułu Paolą Cavalieri, przypomina, że tzw. mokre targi nie są organizowane tylko w Chinach i nie są jedynymi miejscami eksploatacji i stłoczenia zwierząt. Zaś SARS-CoV-2 nie jest pierwszym wirusem, który przeskoczył ze zwierząt pozaludzkich na ludzi. Okazuje się, że nasze losy się splatają, a odejście od eksploatacji zwierząt najwyraźniej przysłużyłoby się nie tylko zwierzętom. Czy tak się stanie?

Podsumowując, choć książka jest ciekawa, to nie polecałabym jej jako wprowadzenia do weganizmu. Po prostu nim nie jest. Singer ani nie jest specjalnie do weganizmu przekonany, ani dobrze go nie wyjaśnia. Dlaczego zgodził się opracować „Why Vegan?” do serii „Wielkie idee” Penguin Books pozostaje dla mnie tajemnicą.

Czytaj dalej:

“Why Vegan?”, Peter Singer,