Czy niewolnictwo to dobre porównanie?

Dlaczego niektóre porównania są kontrowersyjne? Dlaczego wywołują mocny opór u jednych i żarliwe poparcie u drugich? Porównanie eksploatacji zwierząt do niewolnictwa to przykład właśnie takiej kontrowersji. Czy można swobodnie stosować to porównanie? Czy należy, czy jest sens? Czy też wręcz przeciwnie – nie powinno się, nie wolno? Czy da się jednoznacznie rozstrzygnąć, która strona ma rację? I czy liczy się tylko racja? Te pytania warto sobie zadać nawet jeśli, intuicyjnie, jesteśmy już po którejś stronie tego sporu.

Ponieważ traktuję te rozważania jako dyskusję o aktywizmie, to chcę zrobić pewne zastrzeżenie. Otóż zdaję sobie sprawę, że nie mam recepty na jedyną właściwą ścieżkę, którą powinni podążać ludzie promujący prawa zwierząt i weganizm. Uważam wręcz, że różnorodność w działaniu – zarówno w formach i tematach – jest niezbędna. Ale myślę też, że konieczna jest też myśl krytyczna i dyskusja, bo pomaga to bardziej świadomie i empatycznie kształtować nasze działania.

Dodam, że o porównaniach eksploatacji zwierząt do różnych zjawisk myślę często, dlatego też przygotowałam już wcześniej temat porównania do Holokaustu, a w dzisiejszym tekście zawieram parę przemyśleń o porównaniu eksploatacji zwierząt pozaludzkich do niewolnictwa.

Definicja i konteksty

Słownik PWN definiuje niewolnictwo jako “zjawisko społeczne polegające na tym, że pewna grupa ludzi stanowi własność innych ludzi”. Zatem słownik ogranicza to zjawisko do relacji międzyludzkich. Jednak encyklopedia PWN mówi już coś innego: „niewolnictwo to stosunek zależności, w którym jednostka stanowi własność innego człowieka lub instytucji (świątyni, państwa)”. A więc tutaj własnością jest jednostka. Wracając z Encyklopedii do Słownika PWN dowiaduję się zaś, że jednostka to nie tylko pojedynczy człowiek, ale pojedynczy przedstawiciel danego gatunku.

Do czego zmierzam? Ano do tego, że nawet opierając się na słowniku i encyklopedii, można wyjść poza rozumienie niewolnictwa jako wyłącznie zjawiska dotyczącego relacji międzyludzkich. Innymi słowy, można dostrzec szersze znaczenie tego zjawiska. Oczywiście pod warunkiem, że uznamy za sensowne stwierdzenie, że zwierzę pozaludzkie może zostać zniewolone.

Podejrzewam, że łatwiej pogodzić pojęcie niewolnictwa ze zwierzętami dzikimi/wolno żyjącymi, które człowiek złapał i trzyma np. w klatce. A jest to zjawisko wcale nie sporadyczne. Przeciwnie, handel dzikimi zwierzętami, które są sprzedawane jako zwierzęta do domowych kolekcji, jest prowadzony na dużą skalę na całym świecie. W takim przypadku widzimy wyraźnie: zwierzę było wolne, żyło samodzielnym życiem, a teraz stało się czyjąś własnością i jest w pełni zależne. Porównanie do niewolnictwa jest więc, jak sądzę, łatwo zaakceptować.

Pewnie trudniej jest pogodzić pojęcie niewolnictwa z sytuacją zwierząt udomowionych, bo one już się udomowione urodziły, więc nie widzimy tego przejścia z wolności do niewoli. Ale warto zastanowić się czym był sam proces udomowienia. W jakim stopniu początkowe korzyści z przebywania w pobliżu ludzkich siedlisk zmieniły się w całkowitą zależność, a potem w wykorzystywanie, gdzie jednostka taka jak pies, owca, świnia, krowa czy kura stała się własnością na łasce i niełasce właściciela. Do tego doszła selekcja hodowlana i zależność ta tylko się pogłębiła. Tutaj też mamy przejście z wolności do niewoli, tyle że rozłożone w czasie.

Oczywiście ten stosunek własności przybiera różne formy, jest na pewnym spektrum. Wszystko zależy od właściciela i od rodzaju wykorzystania zwierzęcia. Ale także w przypadku niewolnictwa ludzi, można (było) dopatrzeć się tak zwanych dobrych i złych panów i różnego sposobu wykorzystania zniewolonych ludzi. Rzecz jednak w tym, że koniec końców wszelkie, nawet te „dobre” relacje typu „pan-niewolnik” polegają na tym, że wszystkie decyzje podejmuje pan. Nie inaczej jest wtedy, gdy własnością człowieka zostaje zwierzę pozaludzkie.

Mamy więc stosunek własności. Ale to oczywiście nie wszystko. Bo nie jest to tylko jakiś certyfikat zamknięty w szufladzie, ale cały wachlarz skutków, jakie z takiej sytuacji wynikają. A jak podpowiada nam historia, jeśli ktoś jest czyjąś własnością, to zazwyczaj wynika z tego wykorzystywanie i eksploatacja. I nie inaczej jest w przypadku zwierząt. Nie ma wątpliwości, że dla zwierząt „gospodarskich” ta eksploatacja oznacza nienajlepsze (lub bardzo złe) traktowanie za życia i zawsze przedwczesną śmierć wynikającą oczywiście z cyklu produkcji. Na przykład prosięta hodowane na mięso dla niewege chrześcijan są zabijane w wieku zaledwie paru miesięcy. Na śmierć idą więc wyrośnięte ale wciąż bardzo młode zwierzęta. Z kolei świnie utrzymywane jako maszyny do rodzenia takich prosiąt tracą życie, gdy przestają być dobrymi „maszynami”.

Jeśli już przełknęliśmy porównanie wykorzystywania zwierząt „gospodarskich” do niewolnictwa, to dla wielu osób porównywanie do niewolnictwa utrzymania zwierząt takich jak psy czy koty wydaje się bez sensu. Jest tak dlatego, że wielu ludzi traktuje te zwierzęta jak członków rodziny. Pamiętajmy jednak, że w odniesieniu do psów i kotów nadal mamy szereg aspektów, które zdecydowanie odróżniają tę relację od relacji ludzki rodzic – adoptowane ludzkie dziecko. Po pierwsze, znowu mamy relację własności. Pies czy kot wobec prawa jest własnością, nie podopiecznym. Można go sprzedać, kupić, wydzierżawić, odebrać w ramach zwrotu długu.

Co więcej, psy i koty, podobnie jak świnie, krowy czy kury, są hodowane, a więc poddawane selekcji hodowlanej w celu uzyskania cech pożądanych przez człowieka – czy to dla przyjemności, w celach estetycznych, czy to dla wykonywania jakiejś pracy. Szczególnie te hodowle, gdzie celem jest ludzka przyjemność, a gdzie ignorowane jest równoczesne narażanie zwierząt na choroby związane z selekcją hodowlaną, to taka sytuacja, która pokazuje nam przewagę właściciela: jednostka posiadana nie ma wyboru, zostaje jeszcze przed urodzeniem podporządkowana woli swojego pana. Weźmy choćby rasy psów i kotów ze spłaszczonymi twarzoczaszkami: ta zmiana oznacza nie tylko brak korzyści zdrowotnych, ale też spore problemy z oddychaniem i większe ryzyko wypadnięcia gałek ocznych. Niemniej płaskie twarze się podobają, więc są hodowane, a sapanie takich zwierząt jest uznawane za pocieszne.

Handel ludźmi i działania o charakterze eugenicznym (pod pewnymi względami przypominające hodowlę) są jedną z najgorszych form ubliżania ludzkiej godności, mimo że eugenika, abstrahując od negatywnych aspektów, nie miała na celu tworzenia ludzi cierpiących z powodu cech, które komuś się spodobały. W przypadku zwierząt pozaludzkich, tych udomowionych, jest jak widać wiele do zrobienia, skoro handel, hodowla i selekcja hodowlana, nawet ta przynosząca cierpienie, nie robią takiego złego wrażenia.

Wracając do porównania eksploatacji zwierząt do niewolnictwa, uważam, że są silne podstawy, by uznać, że porównanie to jest uzasadnione. Trzeba jednak zrobić zastrzeżenie, że porównanie nie jest nigdy znakiem równości i wymaga uwagi, by ani jednej ani drugiej stronie porównania nie odmówić unikalnych aspektów ich doświadczenia.

Czy można, czy warto, czy dobrze jest robić to porównanie?

W zasadzie powtórzę to, co mam do powiedzenia w przypadku stosowania porównania eksploatacji zwierząt do Holokaustu: to zależy. Od czego? Trzeba spojrzeć, kto jest nadawcą takiego przekazu, kto jest odbiorcą, w jakiej formie ten przekaz jest nadawany – czy jest to slogan, krótkie hasło z drastycznym zdjęciem lub obrazem, wykład, artykuł albo książka. Czy wystarczą dobre intencje?

Trzeba pamiętać, że porównania do Holokaustu czy do niewolnictwa to porównania zwierząt do grup ludzi wciąż poddawanych aktywnej dyskryminacji w postaci antysemityzmu czy rasizmu. Istnieje mocno ugruntowana forma dehumanizacji, która polega na porównywaniu w drugą stronę, czyli grup dyskryminowanych ludzi do zwierząt. Przemoc werbalna, symboliczna ciągnie za sobą groźbę podsycania istniejącej dyskryminacji.

Czy znając ten kontekst, zwolennicy porównania eksploatacji zwierząt do niewolnictwa powinni nadal utrzymywać, że mają zawsze i wszędzie prawo stosować to porównanie, bo porównanie w tym kierunku nie jest z zamierzenia rasistowskie lecz niesie inne, antygatunkowistyczne znaczenie? Uważam, że trzeba być wrażliwym na kontekst społeczny. Choćby w dobie ruchu Black Lives Matter, występowanie z hasłem All Lives Matter, nawet jeśli powodowane dobrymi intencjami, zbliża nas niebezpiecznie do haseł White Lives Matter. Innymi słowy, zamiast przekazywać, że popierając prawa człowieka, chcemy, by również zwierzęta pozaludzkie mogły liczyć na szacunek, wchodzimy w kontrę wobec działań dyskryminowanej mniejszości. A nawet, zachęcamy rasistów do przyłączenia się na chwilę do naszej sprawy.

To nie jest dobry kierunek. I nie mówię tego w znaczeniu pragmatycznym, nie chodzi mi tylko o to, że może to zniechęcać wielu ludzi do ruchu na rzecz praw zwierząt, ale mówię to jak najbardziej w znaczeniu etycznym wobec grup mniejszościowych. Nie jest niczym dobrym umniejszanie grupie dyskryminowanej po to, by działać na rzecz zwierząt. Nie jest też niczym dobrym dopuszczać umniejszanie grupie dyskryminowanej jako skutek uboczny działania na rzecz zwierząt pozaludzkich. Podobnie jak seksistowskie działanie przeciwko rasizmowi nie usprawiedliwiałoby seksizmu.

Jeśli chcemy pobudzać wrażliwość na los jednej grupy prześladowanej, którą niewątpliwie są zwierzęta pozaludzkie, musimy wykazać wrażliwość na los innych dyskryminowanych grup. Twierdzenie, że prześladowane są tylko zwierzęta może – moim zdaniem – wychodzić tylko z ust osób bardzo społecznie uprzywilejowanych, albo bardzo wąsko patrzących na to, co się dzieje w dzisiejszym świecie.

Christopher Sebastian McJetters, ciemnoskóry weganin i wykładowca na wydziale pracy socjalnej Uniwersytetu Kolumbia, zajmujący się relacjami człowiek – inne zwierzęta i ich wpływem na podejście do rasy, klasy społecznej i seksualności, w artykule nt robienia porównań do niewolnictwa uczula sprzymierzeńców zwierząt na instrumentalne traktowanie niewolnictwa w aktywizmie i przedstawia trzy sugestie dla tych, którzy chcą być dobrymi sojusznikami w walce przeciwko rasizmowi i gatunkowizmowi:

1. Przestań swobodnie używać prowokacyjnego języka i naucz się korzystać z większej wrażliwości i taktu uczestnicząc w takich dyskusjach.
2. Wzmacniaj głosy osób z marginalizowanych grup, które same mówią o tych sprawach, zamiast przywłaszczać sobie ich historie i doświadczenia do własnych celów. Jakkolwiek szlachetne nie byłyby twoje intencje, zastanów się, co to mówi o twoim aktywizmie, jeśli musisz mówić prowokacyjne rzeczy, podczas gdy sam nie masz takich doświadczeń. (doświadczeń opresji)
3. Spróbuj zrozumieć jak współistniejące poziomy opresji wpływają na różne grupy, tak abyś mógł/mogła maksymalizować swój wpływ i budować szerszą społeczność, która nikogo nie wyklucza.

Moja refleksja na temat stosowania porównania eksploatacji zwierząt do niewolnictwa jest oczywiście tylko dotknięciem tematu, nie głębszą analizą. Mój punkt widzenia to zarówno dostrzeżenie zasadności porównania eksploatacji zwierząt do niewolnictwa, jak i wątpliwości co do sensu i etyczności jego stosowania szczególnie w krótkich, krzykliwych i obliczonych na emocjonalną reakcję kontekstach. Myślę, że musimy pamiętać, że dyskryminacja wielu grup ludzkich wciąż dzieje się w świecie i to nie tylko gdzieś tam daleko, ale też tutaj, w Polsce.

Zastanawialiście się, dlaczego napisałam wcześniej, że prosięta są hodowane i zabijane dla niewege chrześcijan? Ciągle się mówi o uboju rytualnym dla Żydów i muzułmanów. Nie mówi się jednak, że świnie zabija się dla chrześcijan (nie tylko, ale to pewnie największa grupa korzystająca z krzywdzenia tych zwierząt). Napisałam to, bo chciałam pokazać, jak można negatywnie wyróżnić grupę. I jakie to jest nieprzyjemne nawet jeśli należy się do grupy większościowej, jaką chrześcijanie są w Polsce. W przypadku wyróżniania grup już dyskryminowanych, mniejszościowych, konieczna jest zwiększona wrażliwość, by nie stawiać ich w trudnym położeniu, bo potencjał przemocy wobec nich jest większy i realny.

Czytaj dalej:

Definicja niewolnictwa ze słownika PWN
Definicja niewolnictwa z Encyklopedii PWN
Definicja jednostki ze słownika PWN
Artykuł z National Geographic o handlu “egzotycznymi” zwierzętami
Artykuł o porównaniu eksploatacji zwierząt do niewolnictwa – Christopher Sebastian McJetters “The prop of black people in white self-perceptions: revisiting the slavery comparison”