Nadzieja rodzi się w działaniu

W „Książce o klimacie” z 2022 roku reprezentująca młode pokolenie szwedzka aktywistka klimatyczna Greta Thunberg pisze:

Desperacko potrzebujemy dziś nadziei. Jednak nadzieja to nie udawanie, że wszystko będzie dobrze. To nie chowanie głowy w piasek ani wiara w bajeczki o nieistniejących rozwiązaniach technologicznych. Nadzieja nie leży w lukach prawnych i kreatywnej księgowości. Moim zdaniem nadziei nie można dostać, trzeba sobie na nią zasłużyć. Stworzyć ją. Nie można jej otrzymać, pozostając bierną, stojąc sobie z boku i czekając, aż ktoś coś zrobi. Nadzieja to ruszanie do działania. To wychodzenie ze strefy komfortu. Skoro bowiem banda szkolnych dziwaczek i dziwaków była w stanie skłonić miliony ludzi do zmiany swojego życia, pomyśl, co mogłoby się stać , gdybyśmy naprawdę wszyscy zaczęli działać.

Trudno o nadzieję wiedząc, jaką ilość gazów cieplarnianych globalnie wyemitowaliśmy do atmosfery w ciągu ostatnich 30 lat nie zważając najwyraźniej na apele naukowców o niezwłoczne zmniejszenie tychże emisji i lekceważąc uzgodnienia, do których kraje członkowskie ONZ dochodziły na kolejnych konferencjach klimatycznych.

A jednak nadzieja jest nam niezbędna do życia, które ma głębszy sens, które wychodzi poza bieżący interes własny.

Nadziei może towarzyszyć optymizm, pozytywne oczekiwanie, pozytywne nastawienie. Nadzieja może uskrzydlać. Nadzieją można się zarazić i można nią zarażać innych. Ale, jak słusznie mówi Greta Thunberg, powinniśmy się wystrzegać „nadziei” w formie naiwnej i niepopartej pracą, biernej wiary w bajki, że „jakoś to będzie”, że rzeczy „same się zrobią”. Konstruktywna nadzieja rodzi się w działaniu i z działania wynika. Działanie i nadzieja napędzają się wzajemnie, pod warunkiem, że działanie ma oparcie w rzeczywistości, wynika z trzeźwej analizy faktów. W przeciwnym razie kończymy jako właściciele fabryki mrzonek.

Gdy nadziei brakuje, pojawia się pesymizm, poczucie beznadziei, poczucie bezradności, nihilizm, cynizm. Życie traci sens, smutniejemy, albo zanurzamy się w hedonistycznej konsumpcji teraźniejszości.

Nie jestem przepełniona nadzieją. Często mi jej brakuje. Robię pewne słuszne rzeczy nie tyle w nadziei na lepszą przyszłość, ale z poczucia przyzwoitości. Ale kiedy nadzieja się pojawia, a faktycznie poprzedza ją działanie, to mam wrażenie pozytywnego sprzężenia zwrotnego. Faktycznie, podobnie jak motywacja do działania rozgrzewa się, kiedy już zaczęliśmy działać, nadzieja również rodzi się w działaniu.

Jest taki piękny wiersz Emily Dickinson, który przypomina mi się od czasu do czasu. Przytoczę go tu w wersji oryginalnej i w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka.

Hope
“Hope” is the thing with feathers –
That perches in the soul –
And sings the tune without the words –
And never stops – at all –

And sweetest – in the Gale – is heard –
And sore must be the storm –
That could abash the little Bird
That kept so many warm –

I’ve heard it in the chillest land –
And on the strangest Sea –
Yet – never – in Extremity,
It asked a crumb – of me.

Nadzieja
„Nadzieja” jest tym upierzonym
Stworzeniem na gałązce
Duszy – co śpiewa melodie
Bez słów i nie milknące –

W świście Wichru brzmi uszom najsłodziej –
I srogich by trzeba Nawałnic –
Aby spłoszyć ptaka maleńkiego,
Co tak wielu zdołał ogrzać i nakarmić –

Śpiewał mi już na Morzach Obcości –
W Krainach Chłodu –
Nie żądając w zamian Okruszka –
Choć konał z Głodu.

Więcej:

Zapraszam do obejrzenia mojej recenzji „Książki o Klimacie