Miłość to sport kontaktowy
Czy jesteśmy życzliwi wobec innych tylko wtedy, gdy ktoś (mama, nauczycielka, Pan Bóg) nas pilnuje a do okropnych rzeczy zabieramy się jak tylko ten ktoś spuści nas z oka? Innymi słowy: czy życzliwość/empatia to cecha powierzchowna i wymuszona przez wyższą (prawdziwą lub wymyśloną) instancję a nasza prawdziwa natura to brak empatii? A może jednak mamy całe pokłady empatii i zamiast nas pilnować wystarczy zapewnić nam dobrą edukację i uzbrojeni w solidną wiedzę ogarniemy życzliwością cały świat?
Ani jedno, ani drugie. Przynajmniej nie do końca.
Dobra wiadomość z książki „Przetrwają najżyczliwsi” antropologa Briana Hare’a i dziennikarki Vanessy Woods jest taka, że życzliwość nie jest czymś powierzchownym i łatwo zbywalnym. Przeciwnie, wygląda na to, że mamy ją głęboko w genach dzięki temu, że była podstawą dostosowania się do dającego sporo korzyści życia w coraz większych grupach dobrze współpracujących ze sobą ludzi.
Zła wiadomość jest jednak taka, że jeśli uznamy kogoś za obcego, to bardzo łatwo nam, szczególnie w sytuacji zagrożenia (realnego lub wyobrażonego), odciąć empatię, życzliwość i ciekawość i włączyć agresję. W sprawie zaś agresji wobec różnego rodzaju obcych nie trzeba się zbyt wiele zastanawiać, żeby wyobrazić sobie możliwe skutki i przywieść na myśl konkretne przykłady.
Autorzy książki pytają zatem: czy istnieje szczepionka na nietolerancyjność wobec obcych? Co ciekawe (i zarazem smutne), Hare i Woods piszą, że skuteczność najczęściej prowadzonych interwencji w postaci szkoleń antydyskryminacyjnych niestety nie znajduje pokrycia w badaniach naukowych [1]. Wygląda wręcz na to, że takie szkolenia wzmacniają tolerancyjność u osób już tolerancyjnych i dają odwrotny skutek u ludzi, którym nauka tolerancji bardzo by się przydała.
Rozdział, który o tym mówi ma wymowną nazwę: Miłość to sport kontaktowy. Przykładem ekstremalnym ale dzięki temu wyrazistym było zbadanie co łączyło ludzi niebędących Żydami, a którzy podczas II wojny światowej ratowali Żydów. Analizy podjął się socjolog Samuel Iliner z żoną Pearl i znaleźli jeden wspólny mianownik: przed wojną wszyscy ci ludzie mieli bliskie relacje z żydowskimi sąsiadami, przyjaciółmi lub współpracownikami.
Po zakończeniu II wojny światowej badacze doszli do wniosku, że kontakt międzygrupowy w okolicznościach, które nie budzą strachu, redukuje ewentualne konflikty i zwiększa szanse na wzajemną empatię. Co ciekawe, nawet kontakt z fikcyjnymi postaciami może zmienić przekonania.
O wadze kontaktu przyjaznego i przynoszącego wzajemne korzyści mówi Eksperyment amerykańskiego psychologa społecznego Elliota Aronsona z roku 1971. Aronson miał za zadanie znaleźć sposób na uprzedzenia białych uczniów wobec czarnych uczniów w szkołach, gdzie niedawno zlikwidowano segregację. Biali wychowankowie byli lepiej przygotowani, mieli lepsze przybory i byli bardziej wypoczęci. Wielu nauczycieli uczyło dzieci z grup mniejszościowych po raz pierwszy i albo nie byli dobrze przygotowani, albo mieli też swoje uprzedzenia.
Niektóre problemy tworzyły błędne koło: niebiały uczeń Carlos z piątej klasy w Teksasie, dla którego angielski był drugim językiem, jąkał się, kiedy odpowiadał na pytania nauczyciela. Dzieci się z niego śmiały, więc on jąkał się coraz bardziej, stał się wycofany i rzadko się odzywał. Nauczyciel nie chciał stawiać chłopca w trudnej sytuacji, więc przestał go wzywać do odpowiedzi. To jeszcze bardziej odizolowało chłopca.
Na czym polegał eksperyment Aronsona, który pomógł dzieciom takim jak Carlos? Aronson postanowił tak zaaranżować lekcję, żeby nie wspierać naturalnego skądinąd współzawodnictwa uczniów. Zamiast tego zadanie miało skłonić uczniów do współpracy. Podzielił klasę na małe zespoły. Każdy członek zespołu otrzymał małą porcję wiedzy do przyswojenia (w tym przykładzie był to życiorys sławnej postaci). Pod koniec ćwiczenia dzieci odpytywano z całego życiorysu. Carlos był odpowiedzialny za środkowe lata życia sławnej postaci.
Kiedy zaczął opowiadać jąkał się, a inne dzieci zaczęły się śmiać. Wtedy asystent Arnonsona powiedział im, że jeśli nie dadzą skończyć Carlosowi, to nie będą w stanie skończyć ćwiczenia i jako zespół nie będą mieć zaliczonego zadania. Dzieci zmieniły front. Po paru tygodniach tak skonstruowanej pracy, Carlos czuł się wśród dzieci bardziej komfortowo, a dzieci były bardziej przyjaźnie nastawione. Ta metoda „klasy układanki”, gdzie każdy wnosi swój indywidualny wkład, była eksperymentalnie powtarzana w setkach badań w całych USA i dawała dobre wyniki. Współpraca, dobre samopoczucie, lepsza samoocena, lepsze relacje.
Skoro tak, trzeba tworzyć jak najwięcej okazji do obopólnie korzystnych, przyjaznych kontaktów ludzi z najprzeróżniejszych środowisk. Równocześnie – niestety – trzeba pamiętać, że media społecznościowe, w których spędzamy tak dużo czasu są tak skonstruowane, by nam nam te okazje całkowicie uniemożliwiać (tworząc bańki informacyjne, gdzie „sami swoi” wzajemnie poklepują się po plecach). Prawdopodobnie najwięcej pracy jest więc do wykonania w realu. Po przełamaniu pierwszych lodów, może to być całkiem przyjemne. I pełne życzliwości.
Przypisy:
[1] How Can We Reduce Prejudice? by Elizabeth Levy Paluck (17 min, video)
Więcej:
O książce „Przetrwają najżyczliwsi”, w tym o stosunku do innych zwierząt – w mojej recenzji na Youtube’ie.

Katarzyna Biernacka
Zajmuję się prawami zwierząt i jestem weganką. Przez 10 lat (2006-2016) działałam w Stowarzyszeniu Empatia. Interesuję się krytycznym (oraz bezkrytycznym) myśleniem i psychologią społeczną. Prawa człowieka są dla mnie oczywistym punktem odniesienia w temacie praw zwierząt. Z wykształcenia jestem nauczycielką angielskiego. Od jakiegoś czasu, w ramach wolontariatu, uczę polskiego. Lubię pisać, czytać i mówić (kolejność tego lubienia bywa różna).