Empatia jest z nami od dawna

Empatia jest stara. Starsza niż islam, chrześcijaństwo, a nawet judaizm. Prawdopodobnie była z naszym gatunkiem od początku jego istnienia. Pomagała coraz większym grupom rozumieć się, wspierać i współpracować. Pośrednio świadczy o tym obserwacja (często laboratoryjna i mało empatyczna) empatii u innych gatunków zwierząt. Kiedy szczur naciska w laboratorium dźwignię, by dostać jedzenie, przestaje ją naciskać, gdy tylko zauważy, że drugi szczur, jego sąsiad, przy tej okazji jest rażony prądem. Szczur woli być głodny niż patrzeć na cierpienie towarzysza. (Przy okazji trzeba dodać, że prąd włącza człowiek-eksperymentator, który empatię sobie tymczasowo odciął; hm, to skomplikowane).

Empatia jest wielowarstwowa. Synchronizujemy ciała, np. podczas wspólnego marszu, lub w trakcie rozmowy, gdy siedząc naprzeciwko siebie nasze pozy stają się do siebie coraz bardziej podobne. Zarażamy się śmiechem i płaczem, a także ziewaniem. Potrafimy wyobrazić sobie i zrozumieć, że kolega po śmierci matki potrzebuje się rozweselić, nawet jeśli dla nas żałoba oznacza tylko smutek. I choć w podobnej sytuacji sami tonęlibyśmy we łzach, kolegę potrzebującego wytchnienia zabierzemy do kina na komedię. Odczuwanie cudzych emocji (po obserwacji zachowania), jak i pocieszanie są cechą znaną nie tylko ludziom. Empatia rozpisana jest na całe spektrum złożoności, nie jest zero-jedynkowa. Empatia jest jak matrioszka, mówił Frans de Waal, znany prymatolog.

Empatię można odczuwać nie tylko do innych ludzi. Na szczęście. Choć i tu zdarzają się problemy (dobrzy my versus źli oni). Ludzie potrafią jednak empatyzować z psami i kotami (to najłatwiej), ze zwierzętami obserwowanymi w naturze (np. ptakami wijącymi gniazdo na pobliskim drzewie), a także (co trudniejsze) ze zwierzętami, które do tej pory widzieli głównie w formie kotleta lub produktów od tych zwierząt pochodzących (im zabranych) takich jak mleko czy jaja. To trudniejsze, bo do tej pory empatię wobec nich wyłączali (selektywna empatia lub wyłączanie empatii to także funkcjonalności empatii).

Co ciekawe, empatią można obdarzyć postaci fikcyjne! Elizabeth Costello, fikcyjna postać powołana do książkowego życia przez świetnego pisarza (i noblistę, a także wegetarianina) Coetzee, chwaliła potęgę współczującej wyobraźni. Jeżeli możemy sobie wyobrazić jak to jest być bohaterem powieści i wraz z nim śmiać się i płakać (mimo że on się nigdy nie urodził i niczego nie przeżył!), możemy tym bardziej obdarzyć empatycznym zainteresowaniem nieznanych nam osobiście ludzi i zwierzęta pozaludzkie opisywane w reportażach czy pokazywane w filmach dokumentalnych.

Ja też w ten sposób wyciągnęłam kiedyś ramię swojej empatii. Nie znałam osobiście żadnej ofiary obozu w Auschwitz, żadnego człowieka, którego zredukowano do roli niewolnika, żadnej krowy, która „daje” mleko, żadnej świni, kury czy ryby. Ale czytałam o nich, widziałam i słyszałam, co się z nimi działo na filmach dokumentalnych. Czytałam i widziałam, że nie brakowało im woli życia, zdolności do cierpienia. Użyłam empatycznej wyobraźni, by postawić się na ich miejscu. Używam jej do dziś, bo (powiadam wam) empatyczną wyobraźnię trzeba ćwiczyć.

Więcej:

Moja video recenzja książki „Wiek empatii” Fransa De Waala

Moja video recenzja książki „Przetrwają najżyczliwsi” Briana Hare’a i Vanessy Woods