Nakarmi, odmłodzi, uleczy, zdrowie zabezpieczy. Weganizm?
Znajoma, wiedząc, że jestem weganką, zapytała mnie gdzie może zjeść bezglutenowy obiad. Nie miałam pojęcia. Nie mam nic do glutenu. Jestem tylko weganką. Najwyraźniej jednak „wegański” i „bezglutenowy” skleiły się ostatnio w dwupak dając na przykład wegańskiego burgera bezglutenowego czy bezglutenową wegańską pizzę. Idźmy dalej, wegańskie bezglutenowe ciasto bez białego cukru. A może wegańskie bezglutenowe kotlety bez soi?
Czy wegański produkt zawsze jest bezglutenowy? Czy wegański produkt musi być bez soi i cukru? Aż się prosi zapytać czy wegańskie jedzenie jest zawsze bez czegoś, czy jest wybrakowane i niesmaczne? Czy weganizm to nowy trend w zdrowym odżywianiu? A może nawet dieta cud? No i wreszcie czy weganizm to tylko dieta? Uwaga spoiler: wcale nie!
Moda na weganizm zredukowała go do diety roślinnej. Najpopularniejsze obecnie są wegańskie blogi kulinarne, a w mediach o weganizmie najczęściej mówi się i pisze właśnie przez pryzmat diety. Faktycznie najwięcej wegańskich wyborów dotyczy jedzenia, bo większość z nas je parę razy dziennie. Jednak w weganizmie chodzi o dużo więcej.
Moda na dietę roślinną napędzana jest poszukiwaniem diety idealnej, która ma wyleczyć lub uodpornić nas na wszystkie choroby, zapewnić optymalne zdrowie, a także pozwolić zachować młody wygląd przez całe życie. Dietę wegańską wpisuje się w ten sposób w wachlarz diet, których ludzie próbują w poszukiwaniu cudownego panaceum na wszystkie bolączki. Dieta wegańska zredukowana do diety leczniczej lub diety cud występuje w gronie diety bezglutenowej, diety bezcukrowej, diety surowej, frutarianizmu a nawet – o zgrozo – bretarianizmu.
Jak to jest z tymi dietami? Dieta bezglutenowa jest często stosowana bez uzasadnienia medycznego. Ktoś ma jakieś bliżej niesprecyzowane dolegliwości i zamiast udać się do lekarza po diagnozę, postanawia spróbować diety bezglutenowej, którą stosuje i zachwala już grono koleżanek i kolegów. Odpada zwykłe pieczywo pszenne czy żytnie, pizza i kasza jęczmienna. Dieta bezcukrowa do zera eliminuje składnik, który wystarczy ograniczać. Zamiast kupować mniej ciastek, adept diety bezcukrowej odmawia spożycia wszystkiego, co zawiera dodany cukier, ograniczając zakres gotowych produktów, które mógłby kupić lub zjeść idąc w odwiedziny.
Dieta surowa sugeruje przestawienie się w pełni na jedzenie surowe, choć część produktów łatwiej zjeść i przyswoić w formie gotowanej, nie mówiąc już o tym, że surowa dieta jest bardziej kłopotliwa w przygotowaniu i stosowaniu; może także utrudniać uzyskanie niektórych potrzebnych składników odżywczych. Dieta owocowa nie jest w ogóle zrównoważonym sposobem odżywiania, zaś bretarianizm stanowi już nie tyle dietę co formę wiary w możliwość niejedzenia w ogóle i odżywiania się samą „praną”.
Dla wielu osób, przejście na dietę roślinną motywowane lękiem o własne zdrowie, stanowi dopiero pierwszy krok w stronę eksperymentowania z dietami. Niestety. Następnym „logicznym” krokiem ma być któraś z proponowanych diet: wykluczenie gotowania, glutenu, cukru, a także soi. Nazywanie tego surowym weganizmem, czy bezglutenowym weganizmem jest niewłaściwe, bo weganizm, jak już mówiłam wcześniej nie jest dietą. Można co najwyżej mówić o różnych dietach roślinnych – czyli np. o surowej diecie roślinnej czy bezglutenowej diecie roślinnej.
Wstawiona w taki kontekst dieta wegańska często obrasta dodatkowymi, niepotrzebnymi ograniczeniami, które wbrew oczekiwaniom powodują zmęczenie, stwarzają dodatkowe trudności, zazwyczaj nie spełniają zawyżonych oczekiwań, powodują niedobory żywieniowe i kończą się porzuceniem roślinnego odżywiania, a tym samym przekreśleniem weganizmu.
Niestety naszym pragnieniem znalezienia diety idealnej instrumentalnie posługują się nie tylko samozwańczy guru żywieniowi, ale także niektórzy aktywiści prozwierzęcy chcący propagować weganizm. Intencje słuszne, ale cel nie uświęca środków. Niedawno nakręcony amerykański film „What the Health” jest przykładem takiej wegańskiej propagandy obiecującej gruszki na wierzbie, chyba w nadziei, że ludzie poszukujący panaceum na swoje choroby i dolegliwości spróbują diety roślinnej i przy okazji zainteresują się losem zwierząt eksploatowanych w celu produkcji jaj, nabiału i mięsa, a na dalszym etapie, być może także ich zainteresowanie poszerzy się o inne formy krzywdzenia zwierząt – np. w przemyśle odzieżowym czy rozrywkowym, kosmetycznym i medycznym.
Virginia Messina jest weganką i dietetyczką specjalizującą się od parudziesięciu lat w dietach roślinnych. Równocześnie zależy jej na upowszechnianiu dietetyki opartej na dowodach naukowych. Messina napisała bardzo krytyczną recenzję filmu “What the Health”. Wytyka autorom, że przedstawiają twierdzenia nieznajdujące potwierdzenia w dowodach naukowych. Wyolbrzymiają zarówno szkodliwość produktów odzwierzęcych porównując np. przetworzone mięso do papierosów, jak i wspaniałość produktów roślinnych sugerując, że można być zdrowym i wyleczyć choroby takie jak niedokrwienną chorobę serca tylko na diecie roślinnej.
Nauka o związku diet z chorobami i zdrowiem jest dużo bardziej złożona i wyciąganie prostych wniosków, choć atrakcyjne, w rzeczywistości nie jest możliwe. Messina krytykuje także przytaczane przykłady błyskawicznych “uzdrowień” dietą roślinną – zwyrodnienia stawów, tocznia rumieniowatego układowego, czy depresji. Podkreśla, że nie ma dowodów naukowych na takie leczące właściwości diety roślinnej i konstatuje, że wiarygodność ruchu wegańskiego jest podważana właśnie przez takie przekłamania, wyolbrzymienia na temat zdrowotnych aspektów diety roślinnej.
Choć dieta roślinna nie jest dietą cud, to istnieją dowody naukowe, że może mieć WIELE zalet prozdowotnych, służyć w profilaktyce i leczeniu NIEKTÓRYCH chorób, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że z powodzeniem takim samym narzędziem może być dieta w większości roślinna i zawierająca w mniejszości produkty odzwierzęce. Dopiero z etycznego punktu widzenia, wtedy gdy sprzeciwiamy się eksploatacji zwierząt promocja diety stuprocentowo roślinnej ma pełen sens, co Messina wielokrotnie potwierdza na swoim blogu.
Dieta wegańska powinna być dobrze ułożona, tak aby mogła służyć naszemu zdrowiu. Nie wystarczy zastąpić kotleta wieprzowego kotletem sojowym, jajecznicę tofucznicą, kanapki z serem żółtym z krowiego mleka kanapką z serem żółtym z soi. Gdybyśmy tak zrobili, moglibyśmy mieć dość monotonną dietę. Trzeba się trochę wysilić, poznać podstawowe grupy pokarmowe na diecie roślinnej, doczytać o witaminie B12 i witaminie D, pomyszkować trochę po wegańskich blogach, nauczyć się czytać etykiety w sklepie spożywczym. Jest parę rzeczy do zrobienia, które same się nie zrobią. Czasem nawet warto wybrać się do dietetyka znającego się na dietach roślinnych.
Dieta wegańska, jak napisałam, nie ma nic wspólnego z wykluczaniem glutenu, cukru, soi, soli czy przetworzonych produktów. Dieta wegańska to dieta roślinna, kropka. Może być nisko lub wysokokaloryczna, mało lub bardzo przetworzona, surowa lub gotowana, smażona i pieczona. Słodka, słona, pikantna, kwaśna, gorzka. Dieta wegańska może być sycąca i smaczna. Warto czytać i próbować przepisy i produkty, by się o tym przekonać.
Weganizm zaś nie ogranicza się do wegańskiej diety. To sprzeciw wobec krzywdzenia i zabijania zwierząt. W praktyce oznacza to unikanie produktów pochodzących z eksploatacji i krzywdzenia zwierząt i usług związanych z taką eksploatacją i krzywdą. Zwierzęta eksploatuje się nie tylko w celu uzyskania jaj, nabiału i mięsa, ale także dla uzyskania wełny, skóry czy futer. Wykorzystuje się je w laboratoriach testując różne substancje i produkty. Zwierzęta są też wykorzystywane w jeździectwie, cyrkach, parkach rozrywki i ogrodach zoologicznych. Hoduje się zwierzęta domowe, aby spełniały funkcję ozdobną, towarzyszącą, wartowniczą, ratunkową i wiele innych. Wszędzie tam, gdzie zwierzę jest przedmiotem bardziej niż podmiotem, tam mamy do czynienia z krzywdzącym wykorzystywaniem, któremu weganizm się sprzeciwia. Siłą rzeczy więc nie może ograniczać się do diety.
Weganizm jest innym spojrzeniem na zwierzęta od tego, do czego przyzwyczaił nas szowinizm gatunkowy mający na względzie interesy człowieka i dyskryminujący z zasady nawet najbardziej żywotne interesy zwierząt. Weganizm jest ruchem społecznym postulującym zmianę zasad postępowania wobec zwierząt. Zmiana ta bezwzględnie musi zacząć się od każdego z nas z osobna. Nie ma bowiem poważnego myślenia o zwierzętach bez weganizmu, chyba że pod słowo „zwierzęta” podstawimy tylko ulubione gatunki zwierząt, takie jak psy i koty. Podobnie jak nie ma poważnego myślenia o prawach człowieka bez feminizmu i antyrasizmu, chyba że pod słowo „człowiek” podstawimy tylko białego mężczyznę.
Wciąż jednak udajemy, że nie ma konfliktu interesów pomiędzy naszym zatroskaniem o zwierzęta, a jedzeniem mięsa, sera żółtego, jajek, noszeniem skórzanych butów i wełnianych swetrów. Jednak prawdziwy sprzeciw wobec krzywdzenia zwierząt nie da się połączyć z regularną, nieincydentalną eksploatacją zwierząt. Musimy wreszcie stawić temu czoła i równolegle do rozmowy o dobru zwierząt prowadzić rozmowę o weganizmie.
Czytaj dalej:
- Grupy pokarmowe na diecie roślinnej: produkty zbożowe (kasze, ryż, pieczywo, makarony), rośliny strączkowe (fasole, groch, ciecierzyca, soczewica, soja, przetwory sojowe), inne warzywa, owoce, orzechy i pestki – “The Plant Plate”
- Mój artykuł o witaminie B12: “B12? Tak, biorę”
- O witaminie B12 i D na blogu dla sportowców na diecie roślinnej Veganworkout.org.pl – “O czym warto pamiętać cz.3”
- Dieta roślinna jest możliwa, a jeśli dobrze się ją ułoży, jest zdrowa, zapewni składniki odżywcze, a nawet pomoże w profilaktyce niektórych chorób. Takie jest stanowisko największej na świecie organizacji zrzeszającej dietetyków, amerykańska Academy of Nutrition and Dietetics – “Position of the Academy of Nutrition and Dietetics: Vegetarian Diets”, 2016r.
- Przepisy kuchni wegańskiej z wielu blogów w programie Stowarzyszenia Empatia „Weganizm.Spróbujesz?”
- Wegecentrum – specjalistyczne dietetyczne porady na temat diet roślinnych
- Krytyczna recenzja „What the Health” napisana przez dietetyczkę Virginię Messinę
Katarzyna Biernacka
Zajmuję się prawami zwierząt i jestem weganką. Przez 10 lat (2006-2016) działałam w Stowarzyszeniu Empatia. Interesuję się krytycznym (oraz bezkrytycznym) myśleniem i psychologią społeczną. Prawa człowieka są dla mnie oczywistym punktem odniesienia w temacie praw zwierząt. Z wykształcenia jestem nauczycielką angielskiego. Od jakiegoś czasu, w ramach wolontariatu, uczę polskiego. Lubię pisać, czytać i mówić (kolejność tego lubienia bywa różna).