Jak czytać, żeby doczytać: eksperymenty na zwierzętach

W wydaniu tygodnika „Polityka” z 12.10.2016 pojawił się artykuł Łukasza Kwiatka i Mateusza Hohola pt. „Ale mądrale!” o myśleniu przyczynowo-skutkowym u człowiekowatych, a dokładniej o eksperymentach, które mają te umiejętności sprawdzać. Pominę protekcjonalny tytuł, który pewnie nadała redakcja, a zajmę się opisem jednego z eksperymentów i tym, czego się z niego można dowiedzieć, ze szczególnym naciskiem na to, czego dowiedzieć się nie sposób.

Autorzy opisują eksperyment dość standardowo. Mój komentarz nie dotyczy więc tego konkretnego artykułu, ale raczej przeciętnego sposobu pisania o eksperymentach na zwierzętach, z którym spotykamy się w prasie popularnonaukowej.

Podstawowe elementy opisu to nazwa jednostki badawczej, nazwiska badaczy (choć nie zawsze), gatunki zwierząt poddanych eksperymentowi, rok/lata i przebieg eksperymentu oraz wnioski dotyczące samego badania i odniesienie do korzyści jakie mogą mieć z tego ludzie. W artykule mamy więc Instytut Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka w Lipsku, zespół badaczy, których nazwisk akurat nie ujawniono i gatunki zwierząt na których eksperyment przeprowadzono – szympansy, bonobo, goryle i orangutany.

Doświadczenie, którego ram czasowych nie znamy, odbyło się w jakimś laboratorium (jest mowa o pomieszczeniach, w których przebywają małpy) i polegało m.in. na sprawdzaniu jak zwierzęta sobie poradzą, by zdobyć pokarm, który nie jest bezpośrednio dostępny, tylko wymaga dobrania jednego z narzędzi znajdujących się w drugim pomieszczeniu.  Autorzy przytaczają wniosek sformułowany przez Michaela Tomasello, dyrektora tego instytutu i badacza naczelnych (być może był on zatem w zespole badaczy), który mówi, że zwierzęta posługiwały się „sekwencją wnioskowań przyczynowo-skutkowych o strukturze „jeżeli – to”. Dziennikarze przytaczają źródło tej wypowiedzi, którym jest książka Tomasello pt. „Historia naturalna ludzkiego myślenia”, zatem korzyścią, jaką mogą mieć z tego eksperymentu ludzie jest najwyraźniej pogłębienie samowiedzy.

No dobrze, dowiedzieliśmy się już całkiem sporo. Czego zatem w tym opisie i jemu podobnych opisach brakuje? Szczegółowych informacji o zwierzętach. Nie wiemy skąd pochodzą zwierzęta, gdzie się urodziły, gdzie mieszkają i co się z nimi stało po zakończeniu eksperymentu. Nie posiadamy nawet informacji ile zwierząt użyto do eksperymentu. W takich opisach jest to dość standardowe posunięcie: dziennikarzy interesuje tylko gatunek, zaś konkretne zwierzęta pozostają anonimowe.

Nie wiemy też zazwyczaj w jaki sposób eksperyment naruszył życie tych zwierząt, jak wpłynął na ich zdrowie psychiczne i fizyczne. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie jak „zmotywowano” zwierzęta do wzięcia udziału w eksperymencie? Czy głodzono je, żeby ich zainteresowanie zdobyciem pokarmu wzrosło? Ile razy powtarzano doświadczenie, żeby uzyskać wiarygodne rezultaty?

Jesteśmy tak przyzwyczajeni do pewnego typu narracji, że powyższe pytania rzadko, jeśli w ogóle, przychodzą nam do głowy. Jest tak podobnie w przypadku produktów odzwierzęcych – poddajemy się pewnemu szablonowemu myśleniu, według którego tak to już jest, było i będzie, że mięso, mleko i jaja są akceptowalnymi produktami spożywczymi, pochodzą z ferm, a zwierzęta są po to, żeby nam służyć. Dodajemy sobie, że prawo zabrania zadawania niepotrzebnego cierpienia i już. Szablon gotowy.

Jeśli jednak już tak się stanie, że niestandardowe pytania przyjdą nam do głowy, to bywamy bezradni, bo nie za bardzo wiemy, gdzie szukać wiarygodnych odpowiedzi, nie mówiąc już o podważaniu tego „było/jest/będzie”. Ja sama, mimo dziesięcioletniego aktywizmu, nie wiem wszystkiego, ale nauczyłam się analizować dostępne materiały dużo bardziej krytycznie i znajdować odpowiedzi na przynajmniej część pytań. I zachęcam wszystkich do krytycznego czytania, oglądania i myślenia.

Małpy, które są używane w eksperymentach odbywających się w jakichś pomieszczeniach – tak, jak w tym eksperymencie – muszą żyć w niewoli. Skąd się wzięły? Mogły zostać porwane z ich naturalnego środowiska (ale często prawo tego zabrania), mogły urodzić się w laboratoryjnych programach hodowlanych albo w ogrodach zoologicznych, które również prowadzą hodowle. Jak było w tym przypadku? Odwiedziłam stronę Instytutu, na której znalazłam Wydział Prymatologii, jednak w opisie jego działań znalazłam tylko badania prowadzone w naturze.

Coś się nie zgadzało. Ten eksperyment był przecież przeprowadzany w budynku. Szukałam dalej i informacje o badaniach mnie interesujących, znalazłam dopiero w zakładce Wydziału Psychologii, który zajmuje się także zdolnościami poznawczymi naczelnych. Na samym dole znalazłam informację, że małpy nie są nigdy pozbawiane wody i jedzenia, a doświadczenia z zakresu rozwiązywania problemów, czyli takie, jak  te opisane w artykule, są przeprowadzane w oparciu o smakołyki, które zwierzęta otrzymują bardzo rzadko (i w ten sposób są bardziej zmotywowane). Można odetchnąć z ulgą, ale nie do końca. Ta uwaga świadczy bowiem o tym, że w innych ośrodkach badawczych takie eksperymenty są przeprowadzane na zwierzętach pozbawianych jedzenia i wody; Centrum zastrzega więc, że akurat ono takich rzeczy nie robi.

Kolejny link skierował mnie na stronę Wolfgang Kohler Primate Research Center (WKPRC) w Lipsku, na moje szczęście posiadającą również wersję w języku angielskim. Tam dowiedziałam się, że WKPRC jest projektem prowadzonym w ramach Instytutu we współpracy z Ogrodem Zoologicznym w Lipsku. A więc zwierzęta wykorzystane do eksperymentu mieszkają w niewoli, w zoo. Zakładka “Ape list” przedstawia zdjęcia zwierząt pogrupowane gatunkami (nie wiem dlaczego szympansy są podzielone na Grupę A i B) i krótkie opisy każdego z nich: imię, płeć, data urodzenia, imiona rodziców, miejsce urodzenia, od kiedy w zoo w Lipsku.

Brak jest informacji o charakterze, upodobaniach, przyjaciołach, itp., co jest standardem w schroniskach dla takich zwierząt (np. w kanadyjskiej fundacji Fauna). Są to zwierzęta w bardzo różnym wieku, najstarsza jest szympansica Jeudi, rocznik 1966. Są też zwierzęta z lat 70., 80., 90. i urodzone w 2016 roku. Małpy albo urodziły się w Lipsku, albo pochodzą z innych miast w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji a nawet USA. Pewnie zostały kupione z innych ogrodów zoologicznych. W WKPRC jest 24 szympansów, 10 bonobo, 4 goryle i 8 orangutanów. Nie wiemy ile i które z nich były użyte do tego eksperymentu.

Możemy oczywiście powiedzieć, że podobnie anonimowo traktuje się ludzi w opisach eksperymentów z ich udziałem. Jest tu jednak dość ważna różnica. Kiedy eksperyment dotyczy ludzi, spodziewać się możemy – i słusznie – że uczestnicy udzielili świadomej zgody na badanie, przed eksperymentem żyli życiem niezależnym od placówki badawczej, a po jego zakończeniu i otrzymaniu obiecanej zapłaty, życie swoje kontynuowali. W przypadku zwierząt tak nie jest.

Po pierwsze, nie uzyskuje się świadomej zgody uczestników. Oczywiście trudno o taką zgodę, ale jeśli tak, to oczywistym wnioskiem nie powinno być pominięcie tego punktu i przejście do realizacji eksperymentu, lecz raczej refleksja czy można w ogóle eksperyment przeprowadzić. Odpowiedzią na to pytanie mają zajmować się komisje bioetyczne, jednak biorąc pod uwagę panujący szowinizm gatunkowy trudno o pewność, że członkowie komisji są żywo zainteresowani dobrem zwierząt. Gdyby tak było, 99,9 procent eksperymentów nigdy nie miałaby miejsca.

W opisie eksperymentów na zwierzętach używa się często tych samych określeń stosowanych w odniesieniu do ludzi: zwierzęta uczestniczyły w eksperymencie, brały w nim udział, były uczestnikami. Określenia te sugerują dobrowolność, której przecież nie było. Sugeruje się dialog i współdziałanie, podczas gdy zwierzęta są tu bezbronne i nie mają nic do powiedzenia. Tak naprawdę, zwierzęta były użyte i wykorzystane – to są właściwe słowa adekwatnie oddające rzeczywistość.

Jeśli chcemy poznać historię eksperymentu, która uwzględnia zwierzę nie jako anonimowego przedstawiciela gatunku, lecz jako istotę z własnym charakterem, upodobaniami i biografią, polecam film „Project Nim” i dwie książki: „Najbliżsi krewni” Rogera Foutsa i „Szympansy z Azylu Fauna” Andrew Westolla. Tam dowiemy się też jakie koszty fizyczne i psychiczne poniosły zwierzęta poddane eksperymentom. Dodam tylko, że o ile człowiekowate doczekały się swoich biografii, o tyle wciąż bezimienne pozostają miliony zwierząt innych gatunków poddawane eksperymentom, w szczególności myszy i szczury, i miliardy zwierząt hodowanych na mięso, dla mleka i jaj. Będzie tak dopóty, dopóki będziemy słuchać takich narracji nie przerywając.

 

Czytaj więcej: