Prawa zwierząt. Praktyczny przewodnik – recenzja

„Prawa zwierząt. Praktyczny przewodnik” to książka prawniczki i weganki Karoliny Kuszlewicz wydana w 2019 roku. Czytelny układ zapewnia przejście od kwestii bardziej teoretycznych stanowiących szersze tło tematu do praktycznych aspektów stosowania przepisów dotyczących zwierząt w Polsce. W recenzji skupiam się tylko na wybranych aspektach książki.

1. Co mi się podobało

1.1 Praktyczny poradnik

Podoba mi się projekt przełożenia praktycznego doświadczenia prawniczki przyjaznej zwierzętom na poradnik, który może być przydatnym narzędziem dla mniej doświadczonych organizacji, a organizacjom bardziej doświadczonym zapewni możliwość uporządkowania wiedzy mozolnie zdobywanej w praktyce.

Ściganie sprawców i odebranie zwierzęcia

Autorka zwraca uwagę na dwa podstawowe sposoby wykorzystania Ustawy o ochronie zwierząt i odpowiednią dla każdego z nich ścieżkę postępowania: ściganie sprawców przestępstw i wykroczeń odbywa się w ramach procedury karnej, a czasowe odebranie zwierzęcia w procedurze administracyjnej. W przypadku każdej z procedur, należy znać odpowiadające im organy odpowiedzialne za podejmowanie działań (np. policja, prokuratura, wójt) i właściwe formy, terminy i adresatów do złożenia zażalenia czy skargi w przypadku np. umorzenia postępowania.

Karolina Kuszlewicz uznaje czasowe odebranie zwierzęcia za najważniejsze narzędzie prawne umożliwiające bezpośrednią ochronę zdrowia i życia zwierzęcia. Szczegółowemu omówieniu tego tematu poświęca dużo miejsca w swojej książce. Podkreśla, że jest ono ściśle powiązane z podejrzeniem popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami i wymaga równoległego do procedury administracyjnej podjęcia procedury karnej, czyli zgłoszenia podejrzenia popełnienia przestępstwa na policję.

Rola organizacji społecznej

Autorka przedstawia również rolę jaką może pełnić organizacja społeczna, której statutowym celem jest ochrona zwierząt. W przeciwieństwie do osoby fizycznej, która zgłosi podejrzenie o popełnieniu przestępstwa, organizacja taka ma prawo w sprawach dotyczących przestępstw i wykroczeń wobec zwierząt wykonywać tzw prawa pokrzywdzonego. Są to prawa dużo szersze niż prawa osoby postronnej, jaką jest świadek przestępstwa, i dają one organizacji dużo większe możliwości działania na rzecz zwierzęcia i wglądu w dokumentację dowodową zebraną w sprawie.

Pojęcie znęcania się nad zwierzętami

Karolina Kuszlewicz omawia też bardzo istotną kwestię dotyczącą pojęcia znęcania się nad zwierzętami, która często umyka naszej uwadze.

Po pierwsze, pojęcie to ma bardzo konkretne znaczenie opisane przez Ustawę o ochronie zwierząt. Są to zarówno aktywne działania jak i bierna postawa, które prowadzą do krzywdy zwierzęcia. Co za tym idzie, nie chodzi wyłącznie o czyny o charakterze sadystycznym, ale o działania i zaniedbania niosące określony skutek.

Po drugie lista przykładów podanych przez ustawę jest katalogiem otwartym. Zatem jeśli ktoś popełnił czyn prowadzący do krzywdy zwierzęcia, a który nie został dosłownie wymieniony w Ustawie, nie znaczy to jeszcze, że do przestępstwa nie doszło. Liczy się bowiem skutek, czyli krzywda zwierzęcia.

Po trzecie jednak, z grupy czynów wyrządzających zwierzętom krzywdę wyłącza się czyny, które są prawnie dopuszczone. I to jest ważna uwaga, która zazwyczaj nie pojawia się w mediach przy wzmiankach o znęcaniu się nad zwierzętami. Autorka za przykład podaje hodowlę zwierząt na futra i przypomina, że zwierzęta „gospodarskie” są traktowane z zasady znacznie gorzej niż „domowe”.

1.2 Szersze tło

Niewątpliwą zaletą jest też przedstawienie szerszego prawnego tła takich interwencji w postaci omówienia hierarchii źródeł prawa, ustaw, które dotyczą zwierząt zarówno bezpośrednio (Ustawa o ochronie zwierząt) jak i częściowo lub pośrednio (przepisy dotyczące ochrony przyrody, czy przepisy dotyczące rzeczy i własności).

Przepisy dotyczące rzeczy
Autorka wyjaśnia dwa aspekty stosowania przepisów dotyczących rzeczy do zwierząt. Po pierwsze, ze względu na brak kompleksowego potraktowania zwierząt przez prawo, stosowanie takich przepisów okazuje się niezbędne również dla dobra danego zwierzęcia (np. by było jasne, kiedy dotychczasowy właściciel utracił prawo własności i kiedy kolejna osoba może to prawo nabyć, by móc przejąć stałą opiekę nad zwierzęciem). Po drugie jednak, przepis utrwala przedmiotowe/użytkowe traktowanie zwierząt (sprzedaż, hodowla i zabijanie, możliwość odebrania przez komornika).

Pożądane zmiany w prawie
Autorka przedstawia też szereg uwag dotyczących pożądanych jej zdaniem zmian w istniejącym prawie, na przykład uwzględnienie zwierząt w Konstytucji, powołanie rzecznika ds. ochrony zwierząt w Polsce czy zmian w procedurze Niebieskiej Karty tak, by obejmowała również zwierzęta. Nie mam wyrobionego zdania na temat takich inicjatyw, natomiast sam fakt istnienia dyskusji na ten temat, szczególnie z udziałem ludzi, którym naprawdę zależy na zwierzętach, jest niewątpliwie pozytywny.

2. Co mi się nie podobało

Niektóre zapędy interpretacyjne

Nie rozumiem wątpliwości co do tego, których zwierząt dotyczy ustawa. Przecież akurat ta sprawa przedstawiona jest w Ustawie jasno: Ustawa reguluje postępowanie ze zwierzętami kręgowymi. Jeśli w świetle tego zapisu można się zastanawiać, czy Ustawę można stosować do homarów, to jest to dla mnie ogromnie problematyczne, bo odbiera zwykłej obywatelce, nieprawniczce, jaką jestem zaufanie do podstawowego zakresu własnych kompetencji językowych.

Jeśli prawnicy chcą, by Ustawa dotyczyła nie tylko zwierząt kręgowych (zasadniczo popieram w zakresie zwierząt zdolnych do cierpienia), to powinni moim zdaniem dążyć do odpowiednich zmian w treści ustawy, nie zaś do pokrętnego rozumienia istniejącej treści.

Jest to o tyle niepokojące, że stanowi miecz obosieczny: tutaj prawnik taki jak Karolina Kuszlewicz i przytaczani przez nią inni interpretatorzy, robią to przynajmniej w dobrej wierze, ale z drugiej strony możemy mieć równie dobrze prawników, którzy równie pokrętne interpretacje używać będą do zaniżenia możliwości wykorzystania Ustawy w obronie zwierząt. Jako czytelniczka, czuję się tą dyskusją dezorientowana i wyprowadzana w pole.

Niektóre propozycje zmiany prawa

Nie jestem też optymistką co do możliwości jakie niesie prawo i jego nowelizacje. Karolina Kuszlewicz wskazuje jako pożądane zmiany w zakresie chowu zwierząt „gospodarskich” takie jak zakaz chowu i hodowli zwierząt w klatkach. Jednak mamy już przecież doświadczenie takich hodowli(eko), które upowszechniając się pokazały nam już na licznych przykładach w licznych krajach dokładnie taki sam schemat poddawania zwierząt cierpieniu (tyle że w nieco innych warunkach) i oczywiście taki sam schemat odbierania im relacji matka-potomstwo a następnie identyczny schemat odbierania im życia.

Prawa zwierząt w kontekście przepisów prawnych

Rozumiem chęć propagowania praw zwierząt. Mnie samej leży to na sercu. Jednak nie ma czegoś takiego jak prawa zwierząt w kontekście chowu, hodowli i obrotu zwierzętami. Dopóki zwierzęta są dla nas maszynami i zasobami, nie mogą być równocześnie dla nas podmiotami. Innymi słowy prawo regulujące eksploatację siłą rzeczy nie może bronić praw zwierząt.
Takie prawo niejako z automatu odmawia zwierzętom podmiotowości w podstawowym sensie.

Nie jest to zarzut wobec autorki, która działa w ramach istniejącego systemu i nie może go zmienić. Prawo w zasadzie odzwierciedla powszechne podejście do zwierząt, w którym jedyną grupą, która może liczyć na sensowną ochronę są psy i koty.

Jest to jednak uwaga, że należy zachować świadomość tego, co rzeczywiście w ramach istniejącego prawa można robić i co w rzeczywistości się robi. Odnoszę wrażenie, że autorka przecenia możliwości dziedziny, którą się zajmuje.

Potraktowanie uboju rytualnego

Autorka pisze, że zgodnie z hierarchią źródeł prawa, najważniejszym źródłem prawa jest Konstytucja i ubolewa, że zwierzęta nie są wskazane jako dobro chronione prawnie w Konstytucji i że m.in. w związku z tym przegrały w 2014 r. z wolnością uzewnętrzniania religii na mocy wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego uboju rytualnego. Dodaje, że „w celu wzmocnienia ochrony zwierząt należy zmierzać do uznania expressis verbis, że jest to wartość konstytucyjna”. (znowu ta łacina).

Ubój rytualny i wyrok Trybunału Konstytucyjnego w jego sprawie jest tylko częścią większej układanki – ogólnego przyzwolenia na eksploatację i zabijanie zwierząt dla zaspokojenia smaku, wygody, przyzwyczajeń i interesów ekonomicznych.

Wyróżnianie go jest dla mnie równoznaczne ze skupianiem się na „cudzym” złu (w tym wypadku mniejszości religijnej), na zadawaniu cierpienia zamiast łącznie na krzywdzeniu i zabijaniu. Zatem jest to odmowa przedstawienia tej większej całości. Niestety powtórzenie takiej narracji wokół uboju rytualnego widzę również w tej książce, mimo że autorka jest weganką i nie wątpię, że zależy jej na zwierzętach.

Zbyt trudny język

Moja ostatnia uwaga krytyczna dotyczy języka. Myślę, że książka zyskałaby znacząco, gdyby autorka używała prostszego języka, ograniczyła użycie prawniczych sformułowań do minimum, tak by praktyczny, poradnikowy aspekt książki mógł być zrealizowany w pełni. Niestety książkę zaniedbano redakcyjnie pozostawiając sporo błędów (typu literówkowego), które osoba za to odpowiedzialna powinna była wyłapać.

Podsumowując, nawet jeśli prawo jest narzędziem o ograniczonym zasięgu, bo Ustawa chroni tylko niektóre zwierzęta i na jej podstawie ścigać można sprawców tylko nielegalnej krzywdy, to poradnik, który napisała autorka jest pozycją ważną i pomocną.