Błądzą wszyscy, ale nie ja. Recenzja

Każdy z nas znalazł się nie raz w sytuacji, w której złapał się na tym, że zrobił lub robi coś niezgodnego ze swoimi głębszymi przekonaniami. Coś nierozsądnego, głupiego, niebezpiecznego dla zdrowia, a może nawet coś złego. Co wtedy zrobiliśmy, czy od razu postanowiliśmy naprawić błąd?

1. Czym jest dysonans poznawczy i co z nim robimy?

Dysonans poznawczy to właśnie taka sytuacja, w której zorientowaliśmy się, że nasze (czasem cudze) działanie jest niezgodne z naszym przekonaniem lub poglądem i poczuliśmy się z tym nieswojo. To taki mentalny rozkrok, z którym trzeba coś zrobić, bo pozycja ta jest cokolwiek niewygodna. Przyjmując metaforę rozkroku, załóżmy, że jedna noga to fakt, że palimy papierosy, a druga – przekonanie, że palenie szkodzi zdrowiu.

Znaleźliśmy się w niewygodnym położeniu, bo brakuje nam spójności między działaniem (palę) a myśleniem (to szkodzi). Ta psychiczna niewygoda, niepokój, postrzegana niespójność, to właśnie dysonans poznawczy. Autorzy podkreślają, że doskwiera on nam najbardziej, kiedy dotyka naszej samooceny (czy jestem głupia?). W końcu chcemy o sobie dobrze myśleć – jako o inteligentnych, sensownych, dobrych ludziach, którzy nie robią rzeczy głupich, bezsensownych czy złych.

Zabieramy się zatem za zmniejszenie tej niespójności, czyli redukcję dysonansu poznawczego. Jak to robimy? Jest parę opcji: (a) możemy zmienić zachowanie – przestać palić, (b) możemy zmienić przekonanie – oj tam, oj tam, palenie wcale nie jest takie szkodliwe, dziadek palił i dożył 100 lat, (c) dodać dodatkowe przekonanie, by zachowanie wydało się spójne z przekonaniami – np. może i palenie jest szkodliwe, ale też jest mi bardzo pomocne, bo mnie relaksuje.

Właśnie o dysonansie poznawczym, tym jak go redukujemy i jakie tego są skutki opowiada książka „Błądzą wszyscy, ale nie ja” autorstwa dwojga psychologów społecznych: Elliota Aronsona znanego z badań nad dysonansem poznawczym, autora podręczników do psychologii społecznej oraz Carol Tavris również zajmującej się dysonansem poznawczym a także statusem kobiet w kulturze. Tej książce poświęcony jest mój tekst.

2. Festinger, sekta i teoria dysonansu poznawczego i nasi autorzy

Leon Festinger był jednym z najwybitniejszych psychologów społecznych, a teoria dysonansu poznawczego jest jego najważniejszym wkładem w tę dziedzinę psychologii. W latach 50. XX wieku, bazując na swojej teorii dysonansu poznawczego, Festinger poprawnie przewidział zachowanie członków sekty.

A była to konkretna sekta, z tych co to czekają na bliski koniec świata. Jej guru poleciła więc swoim wyznawcom pozbycie się doczesnych rzeczy – rezygnację z pracy i rozdanie majątku. Mieli czekać na statek kosmiczny, który zabierze wiernych z Ziemi ratując ich przed zagładą.

Jak wiemy, koniec świata nie nastąpił i, jak myślicie, co w takim razie ze swoimi poglądami zrobili członkowie sekty? Zgodnie z przewidywaniami Festingera swoich poglądów najbardziej trzymali ci, którzy najwięcej dla sekty poświęcili. Dali się po prostu przekonać, że koniec świata został czasowo przesunięty, bo umożliwiła to ich silna wiara (zrobili dobre wrażenie na istotach pozaziemskich i w nagrodę koniec świata został przesunięty). Modyfikacja przekonania pomogła zredukować dysonans między silnym przekonaniem a rozczarowującą rzeczywistością. I na dodatek wyszli z tego obronną ręką zachowując dobre mniemanie o sobie!

Jeden z autorów książki „Błądzą wszyscy, tylko nie ja” Elliot Aronson przeprowadził eksperyment, który bazował na założeniach Festingera. Grupa eksperymentalna i grupa kontrolna składały się ze studentek starających się o dołączenie do klubu, w którym rozmawiano o psychologii seksu. Grupa eksperymentalna musiała przejść surową procedurę inicjacji: czytać na głos sprośne fragmenty książki. Grupa kontrolna miała łatwiej: trzeba było przeczytać listę słów związanych z seksem.

Dopiero po tej inicjacji, obie grupy miały szansę wysłuchać nagrania rzekomej sesji tego klubu, która była bardzo nudna. Zapytane o wrażenia z nagrania, studentki z grupy kontrolnej oceniły nagranie zgodnie z rzeczywistością. Natomiast studentki z grupy eksperymentalnej twierdziły, że sesja była bardzo interesująca. To właśnie ta grupa musiała sobie poradzić z dysonansem poznawczym: przeszły tak trudną inicjację, żeby dostać się do tak marnego klubu? Nie, ten klub wcale nie jest marny! Eksperyment powtarzano wielokrotnie: surowa inicjacja zwiększa postrzeganą atrakcyjność grupy.

3. Związek, praca, polityka, nauka, dyskryminacja – wszędzie wkrada się dysonans i automatyczne dążenie do tego, by go zmniejszyć

Związek

W bliskim związku redukcja dysonansu poznawczego może pójść z grubsza w dwóch odmiennych kierunkach w zależności od ogólnego nastawienia. Dysonans pojawia się, gdy partner zrobi coś złego, a ja mam to teraz pogodzić z moją dotychczasową pozytywną oceną partnera (jest dobrym człowiekiem) i pozytywną oceną siebie (byłam mądra, że go wybrałam).

Kierunek pozytywny (obiecujący dla podtrzymania związku) jest wtedy, kiedy złe zachowanie partnera przypiszę albo czynnikom zewnętrznym, albo chwilowej niedyspozycji partnera i, z pomocą wielkoduszności, zachowam dobre zdanie o partnerze i o sobie. Kierunek negatywny pojawia się zaś wtedy, gdy złe zachowanie przypiszę złemu charakterowi partnera, a pragnąc zachować dobre mniemanie o sobie (jak go wybierałam, to myślałam, że jest dobry) , dodatkowo obarczę partnera oskarżeniem, że on ten zły charakter przede mną ukrywał.

Podążanie czy to w kierunku pozytywnym czy negatywnym często ułatwiane przez efekt potwierdzenia (confirmation bias). Jest to tendencja w myśleniu, by dla potwierdzenia naszej „diagnozy” sytuacji szukać kolejnych dowodów ją potwierdzających i ignorować informacje, które stoją z tym w sprzeczności. Kiedy pomyślę „jest niewinny”, skupię się na dowodach niewinności. Kiedy dojdę do wniosku, że jest „winny”, dowody na to też się znajdą.

Praca

Autorzy sięgają też po przykłady z pracy, i to nie byle jakiej. Takiej, od której zależą losy ludzi. W wymiarze sprawiedliwości przełom w rozwiązywaniu spraw stanowiło wykorzystanie badań DNA. Pomogło to nie tylko w rozwiązywaniu spraw bieżących, ale też w weryfikacji starych wyroków. Wydawałoby się, że tak twarde dowody nie dają pola manewru, a jednak bywa inaczej, szczególnie jeśli dowody staną na przeszkodzie dobrej samooceny prokuratora czy policjanta, który niesłusznie oskarżył i doprowadził do skazania niewinnego człowieka.

Jak radzą sobie z oczywistym dysonansem poznawczym tacy specjaliści? Jak odpowiadają na pytanie: jak mogłem popełnić taki błąd będąc dobrym prokuratorem/policjantem? Oczywiście, najrozsądniej byłoby przyznać się do błędu, ale dla wielu jest to psychologicznie tak trudne do przełknięcia, że wybierają inne strategie: (a) można obwinić ofiarę – to, że oczyszczono go z zarzutów nie znaczy, że jest niewinny, (b) cel uświęca środki/umniejszenie problemu – najważniejszy jest dobrze działający system, który zamyka przestępców, a niesłuszne wyroki to rzadkość, które muszą się zdarzyć, by system działał poprawnie.

Paradoksalnie, im dłuższe ma ktoś doświadczenie, tym mocniej będzie redukować dysonans poznawczy na swoją korzyść, czyli byle tylko nie przyznać się do błędu. Dlatego tak istotne jest, by nowe rozpatrzenie sprawy znalazło się w rękach osób, które z dysonansem (w tej sprawie) walczyć nie muszą.

Nauka

Skoro potrzeba redukcji dysonansu poznawczego jest tym silniejsza im większy jest dysonans, to nie powinna nas zdziwić historia Ignaza Philippa Semmelweisa. Żyjący w XIX wieku lekarz zauważył, że zakażenia kobiet w szpitalu położniczym przenoszone są najprawdopodobniej na rękach lekarzy i studentów, którzy nie myli rąk ani między badaniami poszczególnych kobiet ani po sekcjach zwłok. Mycie rąk, które zarekomendował, spotkało się z oporem. Czy umycie rąk było dla lekarzy tak kłopotliwe? Z pewnością nie. Niemniej nie do przyjęcia było przyznanie się do tego, że byli (nawet nieświadomie) winni śmierci pacjentek. Woleli więc tkwić w przekonaniu, że Semmelweis wymyśla jakieś głupoty, niż spróbować tej prostej metody ograniczenia zachorowań i zgonów.

Dysonans poznawczy może też występować w sytuacji, gdy badacz jest przekonany co do postawionej hipotezy, a wyniki eksperymentu nie wskazują jednoznacznie, że hipoteza się potwierdza. Może on wtedy próbować zinterpretować wyniki tak, by „wszystko się zgadzało”. Motywacja może płynąć zarówno z własnych przekonań jak i być finansowa. Dlatego tak istotne w nauce jest powtarzanie badań przez różnych badaczy i dowiedzenie tym sposobem, że rzeczywiście otrzymano porównywalne rezultaty.

Spirala przemocy. Spirala dobroci

Potrzeba redukcji dysonansu poznawczego często sprowadza się do wyjaśniania lub usprawiedliwiania swojego zachowania post factum, tak abyśmy mogli podtrzymać dobrą samoocenę (jestem dobry, inteligentny, racjonalny).

Weźmy sytuację, w której nastolatek Marek z grupą rówieśników dopuścił się znęcania nad słabszym kolegą. Chłopiec w głębi ducha jest przeciwny dręczeniu kolegi, ale równocześnie chce być częścią grupy. Aby zredukować napięcie wynikające z poczucia winy, może zrzucić winę na ofiarę (kolega wcale nie jest miły, jest głupim beksą). Jeśli to samousprawiedliwienie zadziała, jest duża szansa, że przy następnej okazji nastolatek będzie się znęcał z jeszcze większym okrucieństwem. Autorzy podkreślają, że badania wskazują, że jeśli wyładujemy na kimś negatywne emocje w agresywny sposób, to przygotowujemy tylko grunt pod kolejne akty agresji.

Na szczęście, możliwa jest też spirala dobroci i życzliwości. Na przykład ktoś poprosił mnie o przysługę, ja ją wyświadczyłam i żeby uzasadnić swoje postępowanie, zaczynam postrzegać tego kogoś w pozytywnym świetle (najwyraźniej zasługiwał na przysługę i dlatego mu ją wyświadczyłam). Dobry uczynek (szczególnie dokonany przez przypadek) prowadzi do uzasadnienia go (obdarowany zasługuje na pomoc), a w konsekwencji, pojawiają się kolejne dobre uczynki.

Piramida wyborów

Autorzy nazywają sytuację, z takim samym punktem wyjścia i oddalającymi się od siebie stanowiskami zależącymi od dokonanego wyboru piramidą wyborów. Może ona dotyczyć różnych ludzi, albo nas samych. Aronson i Tavris opisali to na przykładzie zdawania ważnego egzaminu. Adam i Tomek mają podobny stosunek do ściągania na egzaminie. Określmy go na 5/10, gdzie 1 = ściąganie jest ok, a 10 = ściąganie jest okropne. Są więc w tym samym miejscu, na szczycie piramidy.

Podczas egzaminu, który jest bardzo ważny, Adam decyduje się ściągać, a Tomek się powstrzymuje, choć ryzykuje, że nie zda. Po egzaminie (załóżmy, że nie znamy jeszcze wyników), każdy z nich musi jakoś ustosunkować się do swojego zachowania, które może budzić napięcie. Jest duża szansa, że Adam będzie mieć teraz dużo łagodniejsze stanowisko wobec ściągania – np. 2/10 (musi usprawiedliwić to, co zrobił), zaś Tomek może mieć bardziej surowe stanowisko wobec ściągania np. 8/10 (musi uzasadnić, dlaczego zaryzykował niezdanie). W ten sposób każdy z nich seślizgnął się po boku piramidy i znaleźli się daleko od siebie, mimo że startowali z tego samego punktu. Tak może działać redukcja dysonansu poznawczego.

Biorąc pod uwagę tę piramidę pomyślmy, co o ofierze myślałby teraz nastolatek Marek, gdyby nie zdecydował się wraz z grupą znęcać się nad słabszym kolegą? Co ja mogłabym myśleć o kimś, komu zdecydowanie odmówiłam przysługi? Pamiętajmy, że samousprawiedliwianie się/uzasadnianie własnego zachowania post factum jest bardzo szybkie, praktycznie automatyczne.

Stereotypy i dyskryminacja

Źródłem uprzedzeń jest skłonność umysłu do spostrzegania i przetwarzania informacji w kategoriach. Kategorie przekładają się na stereotypy. Takie myślenie pomaga oszczędzić czas i energię, ale – oczywiście – deformuje nasz odbiór rzeczywistości, która jest bardziej złożona. Wadą myślenia kategoriami jest fakt, że zaciera różnice wewnątrz kategorii obcej (np. innej rasy, narodowości, orientacji seksualnej = oni wszyscy są tacy sami) i wyolbrzymia różnice między kategoriami (my kontra oni).

Z teorii dysonansu poznawczego wynika, że zależność między postawami a działaniami ma charakter dwukierunkowy. Stereotyp negatywny przyczynia się do dyskryminacji, ale także dyskryminacja przyczynia się do powstania/podtrzymania tego stereotypu, co z kolei usprawiedliwia nasze dyskryminujące kogoś zachowanie.

Autorzy przytaczają przykład niewolnictwa. Instytucja niewolnictwa wzmacniała u właścicieli niewolników przekonanie, że członkowie zniewolonej grupy są bezwartościowi, niereformowalni, głupi i grzeszni. Innymi słowy, ten stereotyp służył do samousprawiedliwiania się. Bez niego, zniewalanie ludzi musiałoby wzbudzać poczucie winy. A tak, niewolnictwo mogło istnieć bez wyrzutów sumienia.

4. Dlaczego chcemy redukować dysonans poznawczy i co nam w tym pomaga?

Stanie w dziwnym rozkroku dla nikogo nie jest przyjemne. Dysonans poznawczy jest więc sytuacją niepożądaną, z którą chcemy czym prędzej się rozprawić i – jak podkreślają autorzy – zaczynamy to robić prawie automatycznie, jak tylko pojawi się niepokój i napięcie. Na krótką metę szybka redukcja dysonansu jest pożądana, więc … bez zwłoki do niej przystępujemy. Jeśli coś przeskrobaliśmy to stwierdzamy, że w zasadzie nie zrobiliśmy nic złego, albo że wręcz przeciwnie, albo że to wina kogoś innego. Podobnie możemy postąpić, gdy dysonans dotyczy zachowania kogoś innego – partnera, który nas oszukał, ulubionego aktora oskarżonego o molestowanie seksualne, czy polityka, na którego głosowaliśmy a właśnie wyszło na jaw, że przyjmował łapówki. Dysonans może być też na plus – gburowaty sąsiad nagle wniesie mi dużą paczkę po schodach, czy znienawidzony polityk uratuje komuś życie. Jak to możliwe? – zastanawiamy się. Zazwyczaj, gdy redukujemy dysonans, chodzi o to, by utrzymać status quo – nie musieć mieć wyrzutów sumienia, zmieniać swojego zachowania czy zdania na czyjś temat. Chodzi o to, żeby się za bardzo nie zmęczyć, nie zużyć energii.

Co nam w tym pomaga? Autorzy szeroko opisują dwa czynniki. O jednym już wspominałam – to błąd potwierdzenia. Wszedłszy na określoną ścieżkę, często szukamy już tylko dowodów potwierdzających tezę – że palenie jest ok, że mąż, którego kocham nic złego nie zrobił, że ulubiony polityk na pewno został wrobiony w skandal korupcyjny. Drugim czynnikiem jest pamięć, która potrafi nas zawodzić – możemy nieświadomie ją zniekształcać, by służyła naszym celom. Autorzy poświęcili w książce dużo miejsca na opisanie jak działa pamięć i jest to fascynujące (choć czasem przerażające) i gorąco polecam tę lekturę.

5. Jakie są wady redukcji dysonansu?

Jeśli uważnie czytaliście podane przeze mnie przykłady (a znacznie więcej znajdziecie ich w książce), to chyba nie muszę Was przekonywać, że szybkie redukowanie dysonansu poznawczego może mieć bardzo negatywne skutki. I to zarówno w życiu prywatnym jak i w pracy, badaniach naukowych czy w polityce. Podsumowując można powiedzieć, że głównym problemem jest niechęć do przyznawania się do błędów, osłabiona motywacja do zmiany szkodliwych zachowań i, w rezultacie, tkwienie w błędnym postępowaniu, krzywdzenie siebie i innych, które przynajmniej można by ukrócić, gdybyśmy tylko chcieli stanąć twarzą w twarz z nieprzyjemną prawdą.

Być może do samousprawiedliwiania się przyczynia się też model kulturowy, w którym popełnianie błędów jest powodem do wstydu i jest utożsamiane z porażką i obniża samoocenę. Tak właśnie amerykańską kulturę oceniają autorzy i przeciwstawiają jej kulturę japońską, w której uczniowie traktują błędy jako naturalny element procesu uczenia się i się ich nie wstydzą (co ciekawe, uzyskują lepsze wyniki z matematyki).

Na ile model amerykański jest podobny do naszego? Jak często wstydzimy się popełnionych błędów? Mając doświadczenie w uczeniu języka widzę jak na dłoni, że akceptacja dla błędów jest najlepszą receptą na robienie postępów, zaś uczeń bojący się i wstydzący się błędów uczy się gorzej.

6. Jak oprzeć się redukcji dysonansu poznawczego?

Jedną z istotnych lekcji, jakie można wyciągnąć z tej książki jest to, że warto zmienić swój stosunek do własnych i cudzych błędów. Autorzy piszą:

Kiedy ja, porządny i inteligentny człowiek popełniam błąd, pozostaję porządnym i inteligentnym człowiekiem, a błąd błędem.

Ponieważ samousprawiedliwianie się lub inna forma redukcji dysonansu poznawczego jest procesem automatycznym, to, czego nam – indywidualnym osobom – potrzeba, to z pewnością zatrzymanie się i głębsza refleksja. Szczególnie jeśli na szali leży czyjeś dobro, zdrowie, życie.

W przypadku instytucji takiej jak policja czy prokuratura a także w nauce, potrzebne jest stosowanie pewnych zasad, które będą minimalizować ryzyko ukrywania błędów. Choćby nagrywanie przesłuchań na video, ponowne rozpatrzenie sprawy przez niezależną komisję czy replikacja badań naukowych, system ocen „peer review” i transparentność finansowania badań.

7. Jak ma się dysonans poznawczy do naszego stosunku do zwierząt?

Choć w recenzowanej przeze mnie książce nie ma o tym mowy, nie trudno dostrzec działanie mechanizmów psychologicznych towarzyszących dysonansowi poznawczemu w kwestii naszego stosunku do zwierząt, które eksploatujemy. Analogia do instytucji niewolnictwa nasuwa się sama i podobnie kręci się błędne koło: stereotyp – dyskryminacja – wzmocnienie stereotypu – wzmocnienie dyskryminacji. Są badania psychologiczne, które potwierdzają te obserwację. Opowiem o nich w osobnym tekście.

Zwierzęta, które jem będę postrzegać jako gorsze (głupsze) od tych, których nie jem: Jem smaczny kotlet, pyszną jajecznica, kanapkę z serem żółtym. No tak, taka świnia, kura czy krowa to jednak nie jest jak pies czy kot, bez przesady. Poza tym jest przecież Ustawa o ochronie zwierząt, odpowiednie przepisy humanitarny ubój i inspekcja weterynaryjna. Oni pilnują, żeby to było tak, jak ma być. 

Niestety te mechanizmy działają tak dobrze, że większość z nas jest w stanie pogodzić przekonanie, że kochamy zwierzęta z udziałem w eksploatacji zwierząt. Warto więc tę książkę potraktować jako dobrą okazję do refleksji również nad stosunkiem do zwierząt i tym, jak automatycznie redukujemy dysonans poznawczy, gdy jemy mięso, nabiał czy jaja, albo gdy spotkamy kogoś, kto powie, że jest weganinem i doda, że to wybór etyczny.

Czytaj dalej: