Weganizm uniwersalny
Uniwersalnie
Albo weganizm jest dla wszystkich, albo dla nikogo. Nie tylko dla ascetów czy dla poetów. Nie wyłącznie dla alpinistów czy himalaistów. Nie jedynie dla cyklistów czy ekstremistów. Ma być dla wszystkich!
Żarty na bok: jeśli uważamy, że weganizm powinien być powszechny (a tak uważają zwolennicy praw zwierząt), to trzeba go traktować jako postawę etyczną możliwą do uniwersalizowania. Sprzeciwu wobec eksploatacji zwierząt nie wymyślono dla wyjątkowych ludzi na okoliczność wyjątkowych sytuacji. Ten sprzeciw może wyartykułować każdy. I każdy może realizować go w życiu codziennym.
Innymi słowy, każdy człowiek dysponujący równocześnie podstawową empatią, podstawową inteligencją i zdolnością do podejmowania świadomych decyzji, może zostać weganinem. A więc tak dookreślony każdy może uznać eksploatację zwierząt za coś złego i się temu sprzeciwić. Może nastęnie zgodzić się, że jest konieczny pewien wysiłek związany z wprowadzaniem tego sprzeciwu w życie. Równocześnie musi pamiętać, żeby ani siebie ani innych nie zapędzać w kierunku konkurencji alpejskiej wspinaczki czy ascetycznego minimalizmu: uniwersalna reguła etyczna musi być wykonalna i nie może wymagać męczeństwa (ani od siebie ani od innych). Tzn. jeśli ktoś ma ochotę się dręczyć (z takich czy innych powodów), droga wolna – tylko niech tego nie nazywa weganizmem.
Dla porządku przypomnę definicję weganizmu opracowaną przez angielskie The Vegan Society w latach 70. XX wieku:
“Weganizm to filozofia i sposób życia, który stara się wykluczyć – w stopniu w jakim jest to możliwe i wykonalne – wszystkie formy eksploatacji i okrucieństwa wobec zwierząt w związku z produkcją żywności, ubrań czy w jakimkolwiek innym celu; co za tym idzie weganizm promuje rozwój i wykorzystywanie alternatyw wolnych od składników odzwierzęcych i niezwiązanych ze zwierzętami, które są korzystne dla ludzi, zwierząt i środowiska.”
Tak więc definicja weganizmu stworzona przez angielskie The Vegan Society potwierdza, że (1) z jednej strony chodzi o coś bardzo poważnego: sprzeciw wobec eksploatacji i okrucieństwa wobec zwierząt (podkreślmy: nie tylko wobec okrucieństwa, które kojarzymy z sadyzmem, ale też eksploatacji, której towarzyszyć może zwykła obojętność), (2) z drugiej zaś strony nasz sprzeciw powinien być realizowany w stopniu, w jakim jest to możliwe i wykonalne.
Tak, uznajemy, że sprzeciw wobec eksploatacji zwierząt jest ważny, podobnie jak sprzeciw wobec krzywdzenia dzieci, sprzeciw wobec krzywdzenia się nawzajem, kradzieży, przemocy, itd. Tak, dokładamy starań, by tej eksploatacji unikać. I nie, nie musimy za to oddawać zdrowia lub życia, podobnie jak nie musimy oddawać zdrowia i życia za sprzeciw wobec złych rzeczy dziejących się ludziom.
Możemy, na przykład, brać leki mimo że są wciąż testowane na zwierzętach. Będąc w szpitalu, domu pomocy społecznej czy obozie dla uchodźców, realizujemy to, co jest możliwe i wykonalne. Po prostu jesteśmy weganami, kiedy realizujemy sprzeciw wobec eksploatacji i okrucieństwa wobec zwierząt w sposób praktyczny (nie tylko słowami, ale i czynami), w sposób regularny, systematyczny i konsekwentny (codziennie, nie sporadycznie czy od święta), a także też w stopniu w jakim jest to możliwe i wykonalne (bez narażania zdrowia i życia) w konkretnych okolicznościach, w jakich żyjemy.
Podstawowe zasady etyczne w relacjach międzyludzkich też należy traktować poważnie, ale równocześnie nie wymaga się heroizmu czy męczeństwa: oczywiste jest, że zasady „nie kradnij” nie można złamać, jeśli ktoś po prostu ma ochotę na drogie buty, na które go nie stać.
Złamanie tej zasady zostanie jednak usprawiedliwione, jeśli głodujący i nieposiadający pieniędzy człowiek ukradnie bochenek chleba, żeby nie zasłabnąć z głodu. Nie wymaga się od głodującego, by był męczennikiem, zasłabł i umarł, byle tylko nie złamać zasady. Równocześnie kradnącego dla wygody czy przyjemności się potępia. Jak widać, w zasady międzyludzkiego postępowania, podobnie jak w definicję weganizmu, również wchodzi zastrzeżenie, że zasady te stosujemy w stopniu, w jakim jest to możliwe i wykonalne.
To zastrzeżenie absolutnie nie zmiękcza zasady, tylko uwrażliwia nas na fakt, że mogą zaistnieć okoliczności, w których zastosowanie zasady nie byłoby możliwe bez narażenia się na poważną szkodę, np. utratę zdrowia czy życia. Usprawiedliwienie złamanie zasady „nie kradnij” przez głodującego nie unieważnia zasady ani nie zachęca głodującego do kradzieży ładnych butów. Niepotępienie głodującego, który ukradł chleb, oznacza tylko, że w tych konkretnych okolicznościach jego postępowanie zostało usprawiedliwione.
Podobnie jest z weganizmem: jest on zasadą poważną, której nie łamiemy dla wygody i przyjemności, ale stosujemy się do niej w zakresie, w jakim jest to możliwe i wykonalne. Nie celujemy w bycie męczennikiem. Ale też nie utożsamiamy też zwykłego wysiłku z męczeństwem.
Niech zasady będą proste
Oprócz bycia uniwersalną, zasada etyczna powinna być – moim zdaniem – wyrażona jako ogólna maksyma łatwa do zrozumienia i jednoznaczna, ale równocześnie bez dookreślania wszelkich szczegółów. Musi być zrozumiała dla każdego, kto miałby ją stosować (wyłączamy dzieci i osoby niezdolne do samostanowienia) i na tyle ogólna, by każdy ją stosujący mógł sam rozważyć i zdecydować jak ją stosować w tysiącach sytuacji, które napotyka w swoim życiu.
W przeciwnym razie zbyt szczegółowa zasada (1) będzie siłą rzeczy dotyczyć niewystarczającej liczby sytuacji i pozostawi ludzi w bezradności, kiedy znajdą się poza sytuacjami, które zdefiniowano albo (2) będzie rozpisana na tysiące sytuacji i pozostawi ludzi w bezradności, kiedy nie będą w stanie zapamiętać idących za tym tysięcy mikroreguł. W obu przypadkach zbytnie uściślanie zasady prawdopodobnie skłoni ludzi do postawy rozleniwionej, niesamodzielnej, niedojrzałej i, co bardzo możliwe, albo do ortodoksji (z policją moralną pukającą do każdych drzwi), albo do hipokryzji (z pełną akceptacją podwójnego życia: co innego mówi, co innego robi).
Uważam, że potrzebujemy uniwersalnego, prosto sformułowanego weganizmu, dojrzałej i samodzielnej postawy sprzeciwu wobec eksploatacji i okrucieństwa wobec zwierząt. Taki weganizm ma szansę trwać, zamiast przemieniać się w karykaturalną ortodoksję dla niewielu lub nikomu niesłużącą hipokryzję.
Czytaj/oglądaj dalej:
Mój odcinek na Youtube’ie: Jak nie zostać byłym weganinem. Perspektywa weganki z 18-letnim stażem.
Katarzyna Biernacka
Zajmuję się prawami zwierząt i jestem weganką. Przez 10 lat (2006-2016) działałam w Stowarzyszeniu Empatia. Interesuję się krytycznym (oraz bezkrytycznym) myśleniem i psychologią społeczną. Prawa człowieka są dla mnie oczywistym punktem odniesienia w temacie praw zwierząt. Z wykształcenia jestem nauczycielką angielskiego. Od jakiegoś czasu, w ramach wolontariatu, uczę polskiego. Lubię pisać, czytać i mówić (kolejność tego lubienia bywa różna).